tag:blogger.com,1999:blog-12393878041203004362024-03-13T12:20:31.364+01:00МАША in RUSSIAMashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.comBlogger679125tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-9040406072377946812016-11-30T20:54:00.000+01:002016-11-30T20:54:38.983+01:00Solo te veo, solo te deseo, eh oh<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Powinni mi przyznać jaką specjalną nagrodę za wyczucie czasu. Sama nie wiem jacy 'oni' i jaką konkretnie, ale należy mi się bezsprzecznie.<br />
Popijając sobie herbatę z sokiem malinowym, między wieszaniem prania, myciem naczynia i wycieraniem zadków, doznałam olśnienia, że jutro zaczyna się grudzień. Znaczy się ZIMA. Tak, u nas za Bugiem zima zaczyna się 1 grudnia. Chociaż w tym roku mogliśmy właściwie zacząć świętować tę porę roku miesiąc wcześniej, bo gdzieś tyle leży tu już śnieg.<br />
Śnieg śniegiem, ale od kilku dni jest mróz. i to nie byle jaki. poniżej 12 stopni. mało? Przypominam, że to jest temperatura powietrza. odczuwalna oscyluje koło minus 20-21. tak, to ten moment, kiedy śpiki zamarzają w nosie, ręce wyjęte z kieszeni bolą po minucie, a Wiewióry i Susliki wyglądają jak Krakowianki: ich policzki są tak czerwone, jakbym długo i z namaszczeniem traktowała je purpurową szminką.<br />
Trudno się więc dziwić, że jedyne o czym ostatnio marzę, to ciepło. I słońce. Nie jestem wybredna: plus 5 mi wystarczy. Tylko żeby niebo było niebieskie, a nie szare, jak szmata do podłogi. Tak więc bilety na Święta kupione i zaczyna się odliczanie do powrotu do Domu 1. Wiem, że to nie całkiem dorosła postawa, ale w nosie mam szkołę (rosyjską). Jakoś sobie poradzimy z nauką - chcę do domu!!!<br />
Tak mi siebie żal, że przeprosiłam się ze słodkim i na dobry początek pochłonęłam babeczkę czekoladową i zapiłam winem. Nie z gwinta (aż tak źle mi nie jest... jeszcze) i nie przy dzieciach. Nigdy nie piję, kiedy harcują - nie mam zamiaru tłumaczyć się w razie czego (puk puk w niemalowane), że to tylko lampka wina była. NIE. NIGDY. <br />
O czym to ja...<br />
Mam takie dziury w pamięci, że sama się zaczynam zastanawiać, czy to nie ten moment, kiedy w kieszeni nosi się karteczkę z nazwiskiem i adresem...<br />
Wcześnie coś, nie?<br />
Ponieważ zaczął się Adwent, obiecałam sobie, że zacznę częściej pisać, więcej czytać, mniej się wydzierać na Sajgonki i .. i ... i?<br />
Idę spać. </div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-13118667082709403472016-10-23T22:36:00.002+02:002016-10-23T22:36:49.101+02:00I’m headed toward a new state of mind<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
To ja może zacznę klasycznie:<br />
Na wschodzie bez zmian. Znów przyszła zima.<br />
No dobra, będę sprawiedliwa: śniegu nie ma. JESZCZE. za to jest zimno. i wieje. i znowu ubieranie się na spacer zajmuje półgodziny.<br />
A rano trzeba wstać do szkoły. Budzik zdradziecko dzwoni, masz ochotę przewrócić się na drugi bok i kontynuować miły sen o plaży, ale wtedy dochodzi do ciebie, że jeszcze pięć minut nie wchodzi w grę.<br />
Pora zdzierać Wiewióra z wyra. Wchodzisz do pokoju ofiary, odsuwasz zasłony (chociaż i tak nie ma po co, bo jest ciemno, jak... no, sami wiecie gdzie) i mówisz: "wstawaj, pora do szkoły!"... Jakieś pisiont razy. Potem wrzeszczysz. Potem ściągasz kołdrę. A kiedy i gilgotanie nie skutkuje, przynosisz szklankę wody. Wtedy wrzeszczeć zaczyna Wiewiór. Ale wstał!!!! sukces!!<br />
Nadal nie przestając poganiać Wrednego (wysikaj się! nie zasypiaj na sraczu! umyj twarz! zimną wodą!!! zrób gimnastykę!!! nie śpij na macie!! ), robisz dla niego śniadanie i próbujesz wypić chociaż łyk ciepłej kawy.<br />
Ale gdzie tam.<br />
Wtedy słyszysz: "Mamooooooo, chcę wstawać!! nie chcę spać!!".<br />
No rzesz kurna, no!!!! Jedna chce spać, a nie może. Druga może, ale nie chce.<br />
Tak samo ze śniadaniem. Aleksandra krztusi się każdym kęsem i ja ją rozumiem. Sama nienawidzę jeść zaraz po wstaniu. Tyle, że nie ma sentymentów, kiedy przed tobą 4 lub 5 lekcji i droga do szkoły w zimowych warunkach. Olga za to jadła by stale, a najlepiej czarny chleb z masłem.<br />
Później pozostaje już 'tylko' umyć zęby (nie gryź szczotki! nie śpij!), ubrać mundurek (tak, musisz!) i zrobić fryzurę. no i nie zapomnieć włożyć do plecaka zmiany obuwia/ stroju na WF itd.<br />
Kiedy Wiewiór wychodzi z Mishą, jestem tak wymordowana, jakbym co najmniej jedną zmianę fedrowała na przodku i mam ochotę walnąć się z powrotem do łóżka. A to dopiero początek dnia.<br />
8,00.<br />
I tak sześć dni w tygodniu.<br />
Dziś Wiewiór powiedział, że w polskiej szkole będą organizować WIOSEŁKA.<br />
Cóż. Już chyba wiem, komu przypadnie rola osiołka.<br />
Dzieje się, dzieje.<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-14875426474558268832016-08-31T22:01:00.003+02:002016-08-31T22:01:37.859+02:00Work, work, work, work, work, work<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Rzutem na taśmę, jeszcze w wakacje, nowy post!<br />
Kiedy człowiek chodzi do szkoły, potem na studia, to jakoś tak wiadomo, kiedy te wakacje są. I wydaje się, że one zawsze będą trwały dwa/trzy miesiące. A potem przychodzi dorosłość i okazuje się, że figa z makiem. Urlop to nie zawsze wakacje i na bank nie więcej, niż 26 dni. W roku!!! No szok.<br />
O czym to ja... A!!<br />
No więc moja mała, kochana córeczka IDZIE JUTRO DO SZKOŁY!!!!<br />
AAAAAAAAAAAAAA!!!<br />
Wredny Wiewiór jutro zaczyna swoją własną przygodę z systemem oświaty. Dla nas obu będzie to nowe doświadczenie: ona będzie popylać w tym kieracie jako uczennica, ja wystąpię w roli rodzica. I w sumie sama nie wiem, kto się bardziej stresuje.<br />
No nic - plecak spakowany, strój galowy wyprasowany, kokarda wisi na poczesnym miejscu. Już wyjaśniam: w Rosji 1 września dziewczynkom zakłada się białe kokardy na głowę. Im okazalsza, tym większy prestiż, nie? Dezercja w tym temacie nie wchodzi w grę. Białe tatałajstwo musi być i kropka. I uwierzcie na słowo: w tym morzu (powodzi) wariantów, nie bardzo było co wybrać. Bo ja już taka prosta baba jestem. No nie trawię Baroku w temacie ubioru i akcesoriów. A tu z każdego kąta tiul, brokat, perełki, cekiny, kryształki, marszczenia....! Była nawet wersja z woalką. True story! Prawie tam umarłam od estetycznego szoku, mało - do teraz się zbieram. Jak to dobrze, że napatoczyła się potem pasmanteria ze zwykłą białą wstążeczką! Uffff!<br />
Pora spać. Jutro wielki dzień!<br />
Idę czyścić buty. Trzeba przecież błyszczeć przykładem...<br />
A jak się nie da tak, to chociaż niech błyszczą lakierki!<br />
<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-73685896504820911022016-07-18T15:26:00.000+02:002016-07-18T15:26:03.102+02:00I was running, you were walking<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Ten moment, kiedy uświadamiasz sobie, że to już lipiec, a więc lato, na które czekałaś cała zimę JUŻ TRWA - bezcenne.<br />
I nieco smutne.<br />
Bo od lutego do teraz nie znalazłam czasu na pisanie.<br />
Wstyd!!!!<br />
Dzieci nie takie już małe (sam Suslik mówi ostatnio "jestem już duzia, mogę oglàdać Tabalugę"), rzeczywistość nieco już okiełznana - no pisz, choćby codziennie.<br />
Taaaa.<br />
To może tak. Modne jest teraz poranne selfie bez makijażu (ha! dla mnie nic nowego, ja się maluję bardzo rzadko. Wyprzedziłam trend!!!) .<br />
Ja #nomakeup:<br />
- nadal jestem leniwa ... Z tego się nie wyrasta. Z tym trzeba walczyć. Albo żyć. Da się!!<br />
- nie wiem, co to jest jarmuż (o ignorancjo!!), na śniadanie nie jadam (tym bardziej nie robię) placuszków z mąki jaglanej i puddingu z nasionami goji.<br />
- nie biegam maratonów, nie uczęszczam na siłownię, nie ćwiczę z Chodakowską (posiadanie w szufladzie CD z treningiem się nie liczy).<br />
- mam mega uczulenie na kwas hialuronowy. Jak żyć? Nie, nie robiłam sobie ust, ani kurzych łapek. Ratowałam kolana.<br />
- mam sportowy uraz obu stawów kolanowych, chociaż - cholera jasna!!!- nie uprawiam wyczynowo żadnego sportu (gimnastyka poranna się nie liczy). Taki genetyczny spadek po przodkach.<br />
<div>
- mam jednak tzw. silną wolę. Od Wielkiego Postu nie jem słodyczy!!! Też się da. Nie było łatwo, o nie. Dla kogoś, kto żyje tyle lat w symbiozie z czekoladą, rozstanie to nie jest takie hop siup. Ale warto: minus sześć kilo. Brawo ja!!!</div>
<div>
- nie żyję drugim życiem na Instagramie. bo co ja bym tam wrzucała, co?<br />
Na dzieciach zarabiać nie będę - frontem do klienta ich nie pokazuję z zasady. o śniadaniach/obiadach i innych posiłkach patrz wyżej (talentu nie mam nooo, ale to taka nasza tajemnica, ok?). mój strój do ćwiczeń to stary dres (też tajemnica), a i lustra na calą ścianę nie mam. w przymierzalniach bywam rzadko, ostatnio większość zakupów online robię. w lumpie też się nie będę przecież wypinać. no nudne to moje życie, nudne.<br />
tylko tych filtrów żal....<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-89579103573734603142016-02-29T13:18:00.000+01:002016-02-29T13:18:01.734+01:00So love me like you do<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Zamiast myć sterty naczynia, siedzę przed Makbuką i przeglądam sukienki z Oscar'ów. nawet kawa stoi nietknięta! tak, to jest płytkie i nieistotne. ale jakoś tak już ze mną jest, że uwielbiam patrzeć na te kroje, tkaniny, szpilki i - o zgrozo - biżuterię: zupełnie inna bajka. inna galaktyka. zapewne nigdy w życiu nie będzie mi dane założyć na siebie kreacji z czerwonego dywanu, ale miło jest sobie pomarzyć. <div>
Sny na jawie swoją drogą, a proza życia swoją. Suslik niedawno skończył 2 lata. Nasz mały, kudłaty promyk słońca. zawsze radosna, uśmiechnięta i gotowa do akcji. i mówi! Wiewiór się nam rozgadał dopiero koło trzech lat, więc jest to dla mnie szok. i to nie słowa: ona wali zdaniami!!! </div>
<div>
- Mamoooo! Alisiandla bije Olgu! po gowie!</div>
<div>
Ostatnio, pędząc z odsieczą, nadwyrężyłam sobie i tak już sfatygowaną łękotkę. nigdy w życiu nie sądziłam, że chodzenie może TAK boleć!!!! do tego Misha znów w delegacji, na ulicach topniejący śnieg, czasem lód - zależy czy sprzątali, czy nie. najchętniej bym się wcale nie ruszała, ale to akurat nie wchodzi w grę. Szlag trafił wszystkie plany i całą sobotę spędziłam w przychodni. Tomografia, USG, 'proszę podnieść nogę! tu boli? a tu? a teraz?". AAAAAAAA!!! Stanęło na zastrzykach w kolano, maściach i tonach tabletek. i podobno ma przejść. TYM razem. </div>
<div>
Ja wiem, to nie koniec świata, są gorsze sprawy, choroby itd. pozwolę sobie jednak na chociaż trochę prywaty i powiem to głośno: ałłłłłłłłłł!!!!!!!</div>
<div>
<br /></div>
<div>
PRAWY GÓRNY RÓG:</div>
<div>
Pierwszy raz na moim blogu pojawia się taki baner. Znajoma poprosiła mnie o wsparcie Emila na łamach 'Mashy'. Zbiórka tej gigantycznej kwoty kończy się w czerwcu, ale wiadomo, że im szybciej, tym lepiej. Emil i jego serce zostaną tutaj ile będzie trzeba.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Historię pewnie już znacie, jeśli nie, <a href="https://www.siepomaga.pl/emil" target="_blank">KLIK</a> . </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nikomu nie zaglądam do kieszeni, nie mam z tego zysku. </div>
<div>
jako mama i jako człowiek wspieram. </div>
<div>
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-21392907339946661722016-01-31T21:07:00.001+01:002016-01-31T21:07:31.972+01:00Hello from the outside<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dziś nowości ze wschodu.<br />
Zima była, ale się skończyła. nagle. wczoraj minus 20 (odczuwalna minus 28), dziś plus dwa. to, co przepięknie wyglądało pod grubą warstwą śniegu, teraz widać jak na dłoni: brud, szarość i sankcje.<br />
Wierzcie, lub nie, ale kiedy jest silny mróz, świeci słońce i śnieg skrzypi pod nogami, żyje się trochę jak w bajce. "Mam tę moc! mam tę moooc, i wszystko zmieni się!!!' - tak, tak. jak w Krainie Lodu.<br />
I nawet to, że trzeba się ubierać półgodziny (ciepłe gacie, wełniane rajty, ciepłe skarpetki, legginsy termiczne, spodnie narciarskie, golf, sweter z alpaki i ja wiem - jeszcze ze dwie pary ciepłych skarpet, walonki, kożuch i trzy warstwy rękawiczek plus czapka- papacha) i wypełzać na ten wygwizdów, nie jest takie znów straszne. Sajgonki zachwycone, policzki zaczerwienione, śpiki zamarzają. czad!<br />
A teraz wyobraźcie sobie taki obrazek: sam na sam z 2 dzieci. wasz samolot o północy ląduje szczęśliwie w Mordorze, gdzie od kilku godzin buszuje burza śnieżna, jest dziki mróz. przechodzicie kontrolę paszportową (tym razem nie czepiali się, że nosisz inne nazwisko, niż twoje dziecko i nie musisz szukać w torbie cholernych aktów urodzenia. z tłumaczeniem przysięgłym!) i ledwie żywy docierasz do taśmy bagażowej. smętnym i utęsknionym wzrokiem wypatrujesz swoich dwóch sztuk, a tu LIPA. PUSTKA. NIE MA.<br />
nie wiem, jak normalni ludzie, ale ja dostałam ataku histerii. kolejka do LOST&FOUND gigantyczna, ale jakoś mnie to nie pociesza. i w normalnych warunkach ja nie z tych, co to się łokciami przepychają. odczekawszy swoje, z makijażem a'la miś panda, staję przed urzędniczką. mam 'tylko' wypełnić 3 egzemplarze dwustronnego druku, nie robić broń Boshe błędów i iść z tym wszystkim przez całą halę bagażową do celnika. tam też kolejka. panu się nie spieszy, jest na stanowisku jeden. jeden na cały ten tłum. każdemu wypisuje RĘCZNIE uwagi w tych drukach i uważnie czyta kwity bagażowe. kiedy nastaje moja kolej, pyta: 'a jakże to pani bagaż zgubiła?'. JA?!?!?!?!?!!? od celnika truchtamy z powrotem do LOST&FOUND i z nową pieczątką możemy szczęśliwie opuścić ten hangar. moje szczęście nie zna granonic!<br />
złość, frustracja i chęć mordu też.<br />
i tu wisienka na torcie. z ciepłego lotniska w końcu trzeba wyjść, nie? na czas podóży nie odziewam się zbyt ciepło, żeby nie oszaleć do końca. dżinsy, parka, adidasy. no więc drzwi się rozsuwają powoli, wkurzona jak wszyscy diabli wybiegam na pole, w twarz wali mi śnieg, wiatr wyje, a ja stoję po kolana w zaspie. i jest mega, cholernie i totalnie ZIMNOOOOOOO!!!<br />
<br />
ta dam!!!!<br />
<br />
ps 1: bez emocji, dzieci miały kombinezony i wszystko na miejscu. i TAK, wiedziałam gdzie lecę.<br />
ps 2: bagaż się znalazł!</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-89619819566977276562016-01-09T23:23:00.001+01:002016-01-09T23:23:34.989+01:00I wrote a letter in my mind, but the words were so unkind<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Gdybym zasiadała do pisania za każdym razem, kiedy to miałam świetny pomysł na post, to powinnam mieć dużo lepsze statystyki, niż 1 notka na dwa miesiące. <div>
no - teoria już była.</div>
<div>
w realu staram się trzymać w ryzach ten nasz cyrk na kółkach i nie zwariować. </div>
<div>
Wiewiór chodzi do szkoły na zajęcia przygotowawcze. póki co - odpukać (puk puk) - pełen zachwyt i miłość po grób. podchodzę od tego bez szału, bo wiem, gdzie leży pies pogrzebany: lubi, bo nie musi. dwa razy po dwie godziny, trochę czytania, dodawanie cukierków, lepienie z plasteliny. i PRZERWA. najważniejszy moment, kiedy to można coś przekąsić i pobawić się w berka na korytarzu. koleżanki, tornistry, bransoletki z gumek, no i dziewczyny kontra chłopcy - te sprawy. </div>
<div>
jest i zadanie domowe. </div>
<div>
właśnie tu pojawiają się małe schody, bo ochota nie zawsze jest. a tu trzeba jeszcze porysować, podroczyć się z Olgą - zająć się wszystkim, tylko nie odrabianiem. a że akcja dzieje się w Mordorze, to zadania są cyrylicą. matematyka w języku obcym kontra ja. ha!!! i po polsku nie było się orłem, a to dopiero początki. </div>
<div>
nie no, jeszcze daję radę, ale coś czuję, że będzie się działo. </div>
<div>
e, późno, idę spać. </div>
<div>
Dzieci śpią, cisza, ale mózg mi się do końca zlasuje od tych reklam środków na hemoroidy, kremów przeciwzmarszczkowych i czegoś, co ma stawiać konar do pionu. </div>
<div>
a może to był maszt?</div>
<div>
cokolwiek to jest. </div>
<div>
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-14552302740516924182015-12-31T22:53:00.000+01:002015-12-31T22:53:27.255+01:00Been working so hard I'm punching my card<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Rok nam się prawie skończył, a ja nie tknęłam bloga od września.<br />
<div>
świetny wynik. świetny. </div>
<div>
I żeby nie było, że jestem leniwa, rzutem na taśmę dodaję post jeszcze w TYM roku. </div>
<div>
<br />
Życzę Wam w Nowym Roku zdrowia, bo najważniejsze.<br />
<br />
A i jeszcze, że tego, żebyście się lubili. sami siebie!!! (nie mylić z egoizmem!!!)<br />
<br />
widzimy się w następnym roku ;))))<br />
<br />
<br />
Wasza Masha</div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-87110318296924669062015-10-12T14:54:00.002+02:002015-10-12T14:54:21.768+02:00The heat is on<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Jakoś tak się składa, że wracam razem z zimą, nie?<br />
ale to przecież logiczne, witamy w Mordorze!!!<br />
po upałach ani śladu, chociaż wrzesień był przepiękny i panowały wręcz egzotyczne temperatury - ponad 25 stopni!!! sama w to nie mogłam uwierzyć, ba!! do teraz nie mogę patrząc na zdjęcia i eee, termometr za oknem.<br />
a może dlatego było tak pięknie, bo była z nami moja Mama? pierwszy raz...<br />
w lecie umarła nasza Babcia. 3 miesiące temu... a ja nadal nie wiem, jak pisać o tym, co przeszła moja Mama przez te wszystkie lata... 16 lat.<br />
ktoś nie śpi, by spać mógł ktoś. to prawda.<br />
tyle myśli kłębi się w mojej głowie, tyle słów i nic!!!<br />
są takie chwile w życiu, kiedy nie ma dobrego rozwiązania, kiedy nie da się pomóc, kiedy możesz tylko patrzeć z boku... kiedy tylko śmierć jest rozstrzygnięciem.<br />
ale z drugiej strony ten niewyobrażalny ciężar to ktoś najbliższy. bezbronny w chorobie, tak strasznie od ciebie uzależniony... jak niemowlę. duże niemowlę. z całym dobrodziejstwem inwentarza.<br />
moja Mama jest BOHATERKĄ.<br />
ja chyba jeszcze nie do końca pogodziłam się z tym wszystkim, z tym co było, z samym faktem odejścia Babci. proza życia nie daje mi czasu na myślenie, na żałobę. ba! ja się egoistycznie cieszę, że wreszcie odzyskałam własną Mamę. i ona wreszcie ma czas dla siebie!!!! bo to jest dla nas, przyzwyczajonych do jej nieustannej posługi, szok.<br />
Mamo, Ty czytasz książkę?!?!?!<br />
Mamo, patrz, Suslik zastrugał flamaster!!!!<br />
Mamo, czasem ciężko jest kurde być mamą!!!<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-7344796137930452722015-08-22T15:13:00.000+02:002015-08-22T15:13:45.583+02:00We are the heroes of our time<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
To niesprawiedliwe - nie zdążyłam sobie na ten upał ponarzekać (ha! jednak!!), a już się skończył. nie żebym tęskniła, ale jakoś tak nagle zapachniało jesienią. a to już oznacza, że niedługo zbieramy się do Mordoru.<br />
i jeszcze od kilku dni jadę na Ibupromie max, bo łeb mi pęka. miało przejść po ciąży, a tu lipa - standardowe obejmowanie sracza. chociaż może jednak to moja wina, bo mimo zakazu jem ser żółty, banany i ten teges... czekoladę? z tą ostatnią to jakoś tak nie mogę się rozstać. miłość do grobowej ... a raczej, klozetowej deski. w takim stanie lepiej mnie nie drażnić i nie wchodzić mi w drogę. ale przecież nie żyjemy w próżni... szkoda.<br />
Suslik ma fazę na udawanie delfina i sobie tak cienko piszczy: ultradźwięki trenuje. i moje nerwy. jak to nie działa, patrzy na mnie z miną kota ze Shreka i teatralnie wali się na podłogę. w tej artystycznej pozie 'na Rejtana', stara się wrzeszczeć i jednocześnie obserwować moją reakcję. Oskar murowany.<br />
Wiewiór nie pozostaje w tyle i neguje wszystko i wszystkich. od rana do wieczora "nie cierpię....!!", jak zacięta płyta. sporo czasu mi zajęło rozkminienie, że ona się wzoruje na smerfie Marudzie z wieczorynki. ta wiedza mi nic nie daje, ale mniejsza o to. Wredny twierdzi, że to dlatego, że... ząbkuje. bo serio jej wyszły górne szóstki i tak się tym przejęła, że zażądała swojej tubki Dentinoxu. no bo Suslik ma.<br />
życie.<br />
do pełni szczęścia brakowało mi tylko remontu posadzki na klatkach schodowych. nic tak nie koi nerwów, jak młot pneumatyczny czy wiertarka.<br />
!!!!!!!!<br />
<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-86303665873606031112015-08-06T14:43:00.001+02:002015-08-06T14:43:29.868+02:00All I remember is: Pap pa, pa pa rap pa pa<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
lubię lato.<br />
serio.<br />
kiedyś już chyba o tym pisałam, ale głowy nie dam, więc może się powtórzę się: każdy normalny człowiek, który mieszka dłużej w Mordorze (i dalej na wschód), tęskni za słońcem.<br />
no dobra - nie przesadzajmy, jak dla mnie, nie musi być Egipt, czy inna Sahara. no chyba, że moim marzeniem byłoby wysuszyć się na wiór, lub spaloną grzankę. nie.<br />
odkryję dziś nasz mały sekret. wakacje są tam, gdzie lata Ryanair. albo jak mawia Wiewiór - JARANER. była Majorka, była Sardynia.<br />
wakacje z bajtlami to nie są normalne wakacje. takie z leżakiem, drinkiem z palemką i sexownym prężeniem się nad morzem/basenem. tak w sumie, to nie bardzo się rodzicom odpoczywa.<br />
no bo tak.<br />
Wiewiór prawie z biegu chce do wody. Płyyyyywaaaać!! a że nie umie bez motylków - a co tam! gdyby nie moja histeria ubraniowa, to zapewne wskoczyłaby do morza jak stoi, w sukience, klapkach i kapeluszu. a jeśli Wredny chce do wody, to na bank zechce też Suseł. ona przynajmniej 'łaskawie' da sobie kostium założyć, ale też niezbyt ochoczo. w następnej chwili włazi do dmuchanego koła i kolebiąc się na swoich krótkich nóżkach, sprintem wali w stronę wody. ledwo mam czas zrzucić własne ubranie, a i tak łapię ją w ostatniej chwili, zanim mi wpadnie twarzą w fale.<br />
i żeby nie było - Tata jest z nami, ale to właśnie "Mamamamamamamama!" robi wszystko lepiej. grrrrr!!<br />
pływanie (Aleksandra 'nurkująca' na trupa, Olga okręcająca się w kole wokół własnej osi) szybko się nudzi i... wio na brzeg.<br />
- zagrajmy w piłkę!<br />
- albo nie - chodźmy na zjeżdżalnię!<br />
- albo nie, bo baru na lody!!<br />
o plażowaniu nie ma mowy. jakie opalanie? co ja tu, leżeć przyjechałam??!?!?!<br />
- AAAAAA!!!Mamo, lody mi się topią!<br />
- yyyyyyyy!!!mamammamama!! yyyy!! (Suslik też chce loda, a co?!)<br />
- Mamo, zrobiłam siusiu do morza!! (ubikacja jest kilka kroków dalej)<br />
- jeść!!!!!! nie to!!!<br />
- Mamo, bo Olga je piasek!<br />
- OSSSSAAAAAAAAAA!!!<br />
Litania potrzeb, życzeń i zażaleń trwa bez końca.<br />
tak sobie marzę, że kiedyś jeszcze to wszystko nadrobię. ja i mój cellulit będziemy się prażyć na słońcu, nikt po nas nie będzie chodził, skakał i nudził o wszelkiej maści to i tamto.<br />
taaaaa. Maria, ty tak na serio?<br />
nie w tym życiu!<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-20532618005278017982015-07-31T23:14:00.000+02:002015-07-31T23:14:00.163+02:00So you wanna play with magic?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
jeśli ktoś kiedyś zastanawiał się jak wyglądały słynne plagi egipskie, to zapraszam do nas. <div>
poznajcie Suslika. </div>
<div>
Olga to chodząca klęska żywiołowa. ma niecałe półtora roku, 6 (?!?!?!?!?) zębów i na swoim koncie rozwaloną wargę, obity nos, odbity paznokieć, niezliczoną ilość siniaków i - wisienka na torcie - wielgachne limo pod okiem. wygląda jak rasowy menel. nasza mała LIMOnka.</div>
<div>
nie pytajcie jak. ona nie myśli. ona działa. teraz. natychmiast. chce wyjść z łóżeczka, a mamusia nie wyjęła szczebelków - "nie no, łóżeczko jest bezpieczne, z niego nie wypadnie!"? nogę przerzucamy górą, głowa do przodu i ... ŁUP! że tak się wyrażę "niech żyje wolność, wolność i swoboda!". </div>
<div>
no musi czasem boleć. dzięki Bogu, że skończyło się tylko tak. aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl o tym, co mogło by być... brrrr! </div>
<div>
a tak, to tylko wyglądamy jak patologiczna rodzinka. Olga z opuchlizną i siniakiem w kolorze dojrzałej węgierki, ja jak ćpun, bo po oddawaniu krwi. do tego Wredny, jak na zawołanie, urządza histerię z wrzaskiem i śpikami, bo nie dostała loda. brakuje tu tylko tatusia alkoholika i sprawa dla MOPS'u gotowa. </div>
<div>
i niby drugie dziecko, człowiek powinien być na takie akcje przygotowany. a guzik. to się dzieje na naszych oczach i nie możemy zareagować, bo to sekundy. </div>
<div>
dzieci są fajne mówili. </div>
<div>
ba! mówią stale! </div>
<div>
dziękuję, póki co - pas. </div>
<div>
wystarczy mi wrażeń na jakieś, ja wiem, 10 lat. </div>
<div>
z hakiem!</div>
<div>
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-49749822234756696542015-06-27T23:00:00.002+02:002015-06-27T23:00:25.937+02:00We never go out of style<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
od kilkunastu minut staram się pokonać chęć do zamknięcia Makbuki. <div>
jakoś tak nie bardzo mogę się zebrać i zabrać do pisania. zawsze mam jakąś wymówkę. standardowy brak czasu, zmęczenie, brak weny, no szkoda gadać. bida z nędzą. </div>
<div>
no dobra, spróbujmy. co mi zawsze dobrze wychodzi...? hmmm...</div>
<div>
a, narzekanie!</div>
<div>
no więc kupiłam sobie nowe tenisówki. śliczne, wymarzone, na grubej podeszwie, modne. jakiż piękny obrazek! do głowy mi nie przyszło, że trampki mogą obcierać. MOGĄ. i to jak. w połowie drogi zrozumiałam, że mój zachwyt był pochopny i prawie płakałam, nie ze szczęścia bynajmniej. jak na złość nigdzie nie było plastrów, te z torebki wykorzystał na swoje 'rany bojowe' Wiewiór, a kupno klapek nie wchodziło w grę - z lenistwa nie pomalowałam paznokci. teraz już mniej więcej wiem, jak czuła się Arielka, kiedy stawiała swoje pierwsze kroki na lądzie. jestę księżniczko. ha!</div>
<div>
obolała jak diabli wracam do domu i co widzę? szczęśliwy i radosny Suslik leży na kuchennym stole i dosłownie pływa w sojowym sosie. Misha stracił ją z oczu na chwilę, bo przecież 'była cicho'. sporo czasu zajęło mi sprzątanie 'Olgi po Rosyjsku w sosie sojowym', a i tak jeszcze z pół dnia pachniała jak sushi bar. Tatuś Roku oczywiście stwierdził, że przesadzam i jestem przewrażliwiona. </div>
<div>
no jest takie prawdopodobieństwo.</div>
<div>
ja święta/idealna/nieomylna nie jestem.</div>
<div>
i to też jest, cholera, niesprawiedliwe. on obuwie kupuje, ubiera i idzie. </div>
<div>
a ja przy nowych butach płaczę minimum dwa razy: kiedy płacę i kiedy w nich chodzę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-71481181223241534632015-05-19T13:29:00.001+02:002015-05-19T13:29:29.947+02:00I'm thinking out loud<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dom 2.<br />
Wiewiór w przedszkolu, Misha prawie w kolejnej delegacji, znaczy się zostałam na placu boju sama. czuję się nieomal jak rzucona Susłowi na pożarcie. brrr!!!<br />
a najgorsze, że skończyła się kawa!!!!<br />
HELP!!!<br />
S O S!!!<br />
a tak na poważnie(j). powiało chłodem. chwilowo więc znów odgrzebałam kurtki i czapki, ale nie tracę nadziei. podobno już we czwartek ma być upał koło 30 stopni, czyli o jakieś 20 więcej niż teraz. <br />Rosja. <br />
w niedzielę druga tura wyborów. ja się politycznie nie udzielam, nie zamierzam nikogo agitować, ale też nie dam siebie zagitować. tak sobie myślę, że wybór to mamy... żaden. i to źle i to niedobrze. obaj Panowie jacyś tacy nijacy, ugrzecznieni, przezroczyści. zero charyzmy, czegoś od siebie, autorskiego. no nic, kompletnie nic. tu bul i gafa za gafą, tam pancerna brzoza z Antonim w pakiecie.<br />
ciemność widzę, ciemność.<br />
ale żeby nie było: głosować będę.<br />
ale ale. byłabym zapomniała. byłam w <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Teatr_Bolszoj" target="_blank">Teatrze Bolshoi</a>!!!!<br />
brzmi trochę jak bajka o Kopciuszku, nie? wyrwałam się z tej mojej 'bytowej' rzeczywistości, do całkiem innego świata: złoto, czerwone dywany, plusz i OPERA. ach, ach, ach!!! brak słów.<br />
No i standardowo, nie miałam się w co ubrać. mój styl na bezdomnego to absolutnie nie TO i w mojej szafie próżno szukać czegoś eleganckiego. stanęło na szarej sukience (jedynej, ha!), szpilek oczywiście brak. w domu to jakoś jeszcze się ten mój look bronił, ale w zderzeniu z realiami takiego miejsca, jak Bolshoi, poniósł sromotną klęskę. na zdjęciach (no fotka musi być, no!) jeszcze gorzej: wyglądam jak sprzątaczka z lat 60'tych (nikogo nie obrażając!!!) - brakuje mi tylko chustki na głowie i mopa.<br />
czas wyciągnąć lekcję i ją wreszcie zapamiętać: nie samym dzieckiem żyje człowiek.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-35464792587228152642015-05-06T16:01:00.001+02:002015-05-06T16:01:59.127+02:00'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
winda zepsuta, jestem uziemiona w domu.<br />
tak to jest, kiedy wyrósł ci wózek, a nie masz ochoty targać na sobie jego, dziecka ('tylko' 13 kg, TYLKO) i całej masy toreb i torbelek z i na 4 piętro.<br />
o, leje.<br />
jak miło.<br />
Suslik nie wydaje się być tym wszystkim szczególnie zasmucony. właśnie przyniósł sobie taboret z kuchni, wlazł na niego i zagląda mi przez ramię, jakby umiał czytać. nie, nie, takich cudów to jeszcze nie ma, ale jak widzę jej tempo, to być może zacznie przed Aleksandrą.<br />
Wiewiór litery zna, obu alfabetów. pisze wybrane słowa, coś tam nawet pododaje, ale do czytania podchodzi ze wstrętem. jedna pomyłka i histeria na półgodziny. nie chce wierzyć, że nie można zgadywać w tym temacie. a winien jest podręcznik do nauki czytania, gdzie są rysunki pod napisami. jak coś jest oczywiste, to pół biedy (mama, tata, kura). gorzej, kiedy obrazek jakiś taki nie bardzo i mamy kwiatki typu:<br />
- literuje х о м я к (ros. Chomik), a składa 'бобренок' (ros. boberek)<br />
- 'mamo, ale to nie jest 'babcia', bo ta pani na obrazku jest za młoda!!'<br />
- standardy z wymyślaniem zakończeń (np . nie 'potwór', a 'potwórstwo')<br />
ja się nie nadaję na nauczycielkę. nie mam nerwów... przecież to wszystko jest oczywiste!!! no jak to, nie!!! to jest tak, bo tak ma być i już!!<br />
taaaa.<br />
jak to dobrze, że nie zostałam nauczycielką!!! biedni byli by ci moi uczniowie, biedni.<br />
w niedzielę lecimy do Domu 2. mało tego, musimy zdążyć na wybory.<br />
oj. Wiewiór wrócił ze spaceru z moją Mamą. sądząc po strumyczkach wody z nich spływających, nie lało, a było oberwanie chmury. co najmniej!!!<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-74766496086188193112015-05-01T13:08:00.002+02:002015-05-01T13:08:45.002+02:00Now I'm FourFiveSeconds from wildin'<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div>
pędzę w kieracie domowych masthevów, żeby zdążyć wszystko (ha ha ha) zrobić, kiedy Suslik śpi. potykam się o klocki, ubrania, rondle i wbijam w stopę temperówkę porzuconą pod komodą. echo mogłoby powtarzać 'mać mać mać'. </div>
<div>
tak. była tu. </div>
Suseł jest jak tornado. rozrzuca, wybebesza, wysypuje, otwiera. chwyta w łapkę i szybko ucieka, żeby wsadzić do paszczy. <div>
jej marzeniem jest wydostanie się na balkon - tam jej jeszcze nie widzieli - a nóż jakieś skarby tam leżą nieodkryte? zawsze usłyszy dźwięk otwierania klamką i pędzi z kąta, w którym aktualnie chuligani, przez całe mieszkanie, jak Usein Bolt bijący rekord świata. na koniec rzuca się szczupakiem i efektownie ląduje na brzuchu tuż za progiem. prawie się udało!!! <div>
chwila błogiej ciszy zawsze oznacza coś złego. a to dorwie się do pisaków i ssie końcówkę, wyglądając jak Joker z Batmana. a to wyrzuca zawartość szuflad z ciuchami i naciąga majtki na głowę. ostatnio spuściła pilotem oparcie łóżka, na którym siedziała moja Babcia (takie szpitalne, specjalistyczne). jak? nie wiem. nikt jej przecież nie pokazywał, ale pewnie fajnie się wciskało. mina Babci - bezcenna. siedziała, a tu nagle - bach! - leży. </div>
<div>
jak ten czas leci. dostaliśmy wezwanie do szkoły dla Wiewióra. </div>
<div>
nie, nie pójdzie. nawet moja bujna wyobraźnia nie jest w stanie ogarnąć tego obrazka: Aleksandra w ławce. nie. teraz jest dzieciństwo, system jeszcze ją obejmie. jak to dobrze, że w Mordorze idzie się do szkoły w wieku 7 lat. </div>
<div>
my tu gadu gadu, a Wiewiórowi pierwszy mleczny ząb właśnie wypadł. </div>
</div>
<div>
no. to teraz mi ząbkują.</div>
<div>
obie. </div>
<div>
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-79790948610204302942015-04-16T21:39:00.000+02:002015-04-16T21:39:18.343+02:00Got an angel on my shoulder, and Mestopholes<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
znów jestem w Domu 1.<br />
dobrze mi tu.<br />
nie, to nie to, że tak o, wróciłam sobie, bo chciałam. nie.<br />
musiałam, bo na wschodzie bez zmian i nie ma miłosierdzia dla roztrzepańców takich, jak ja. my. w efekcie znów żyję sobie na wizach i dzięki temu zbieram mile w LOT'cie.<br />
był Post, miałam schudnąć. wytrzymałam bez słodyczy dwa tygodnie, a potem moja silna wola poniosła porażkę w starciu ze słoikiem Nutelli, która okazała się leżeć w spiżarni. no dlaczego pyszne rzeczy są takie kaloryczne?!?!? lubię rukolę, ale nie aż tak, żeby się nią opychać w przypływie paniki/frustracji/tęsknoty za Ojczyzną/inne. nie, co to to nie.<br />
potem była podróż do KRK, która rozpoczęła się od epickiego rzygu Suslika w taksówce na lotnisko. super wróżba na 9 godzin poza domem, z czego jakieś 4,5 w samolotach. dzieci wiedzą, kiedy się rozchorować: albo w piątek wieczorem, albo przed długim weekendem, albo przed świętami. zawsze.<br />
tym razem padło na super mix trzydniówki i kolejnego zapalenia spojówek. idące nadal zęby gratis, w pakiecie. lakonicznie rzecz ujmując: super było. super.<br />
jakby tego było mało, AEROFLOT nie puszcza bagażu do Krakowa tranzytem. oznacza to, że musimy pędzić po walizki, a potem jeszcze raz je w Wawie nadawać, piętro wyżej. obrazek jest boski: dwie wielkie walizy, wózek, Wiewiór, torby podręczne i my z rozwianym włosem, bo trzeba się zmieścić w 30 minut, żeby zdążyć. po takiej akcji pot płynie po plecach ciurkiem, a a to nie koniec historii. przed nami jeszcze kontrola graniczna, czyli wybebeszanie bagażu podręcznego, trzepanie wózka i ściąganie butów. z tego wszystkiego zgubiłam tam mój ukochany iPad, co dotarło do mnie dopiero w Krakowie.<br />
zatroskanych uspokajam od razu. sprzęt się odnalazł cały i zdrowy.<br />
dobra, kończę. kobieta musi być choć trochę tajemnicza, a nie tak kawa na ławę od razu.<br />
reszta w następnym poście.<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-1791944312355486132015-02-17T16:03:00.004+01:002015-02-17T16:03:55.377+01:00I'm all 'bout that bass, 'bout that bass<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
grypa. dzień 2.<br />
mając grypę człowiek czuje się tak, jak wygląda, czyli ... kijowo. zielony na twarzy, z podkrążonymi i przekrwionymi oczami, kapiącym i zatkanym nosem, oraz dla całkowitej pełni szczęścia - z pękającą głową i bólem mięśni.<br />
można by rzec grypa nie dżuma, na to się nie umiera (mówimy o normalnej sytuacji!!!). ot, 3 dni w łóżku i gotowe. taaak. tyle w teorii. praktyka z dwójką dzieci to już insza inszość. można przy takiej okazji pobić nieco rekordów w nowych, ekstremalnych dyscyplinach sportu. zaraz wyjaśniam.<br />
- KONKURENCJA I: <u> <b>twoja chwila na sen, kontra zmasowany atak 'potrzebujących' Sajgonek</b></u><br />
jaki sen? marzenia ściętej głowy. nawet jeśli uda się uśpić obie sztuki, znajdzie się coś pilnego do roboty. a kiedy jednak przyłożysz głowę do poduszki, słyszysz: 'Mamooooooooo!!!!, Mamoooo, śpisz???" ... nie. kurde, ryby łowię.<br />
- KONKURENCJA II: <b><u>wytrzymanie w 4 ścianach te kilka dni bez wychodzenia</u></b><br />
niby nic, ale wypróbuj na własnej skórze. takie doświadczenie może zakończyć się ciężką traumą psychiczną, albo pokojem o - ha ha ha - miękkich ścianach. bez klamek.<br />
-KONKURENCJAIII: <b><u>Mamoooo, pobaw się ze mną!!!!! NOOOOOOO POBAW!!!!</u></b><br />
moja faworytka. kocham to. pasjami. 'Mamo, pobawsz się ze mną Lego Friends?' AAAAAAAA, ratunku!!! mam 30 lat, nie 3, ja się takimi rzeczami nie jaram. nie, nie chcę być Olivią. ani Danielle. mogę poczytać. jak mi oczywiście Wredny nie przerywa setkami pytań w stylu 'a dlaczego? a co ta pani ma na sobie? a gdzie to było? itd, itp.<br />
- KONKURENCJA IV : <b><u>ubieranie się (zimą)</u></b><br />
to taka swoista odmiana drużynowego biegu przez płotki i przeszkody, z utrudnieniem w postaci konieczności wypełnienia normy czasowej, w ekstremalnych warunkach. celem właściwym jest dotarcie do celu <b>całej</b> drużyny, odzianej ('NIEEEEE chcę tych spodni!! nie lubię!!) i obutej ('Mamo!!! nie umiem buta ubrać!!'), nawet wyjącej i wrzeszczącej ('Mamoooo, Sueseł liże koła od wózka!!'), na konkretną godzinę. matka zazwyczaj robi tu za konia pociągowego i na mecie przeważnie trzyma coś (np szalik, buta, pampers) w zębach, a pot spływa jej po plecach ciurkiem. o mordzie w oczach nie wspomnę.<br />
ooo, znów 'MAMO!!!!"<br />
lecę.<br />
snuję się!!!!<br />
ps- ale za to wena jaka!!! ha!!!</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-46586130505983438442015-02-16T11:25:00.002+01:002015-02-16T17:36:42.563+01:00No half-stepping' either you want it or you just playin'<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
a teraz bardzo proszę się nie śmiać.<br />
<div>
kiedy przeszła mi gigantyczna migrena, stwierdziłam, że życie jest taaaakie piękne!!! są Walentynki!!! nie będę się więcej złościć, będę nad sobą pracować, cieszyć się chwila i będę częściej pisać posty. a co tam! cały cykl o Moskwie i jej zabytkach strzelę. ze zdjęciami, historią i ogólnie - full wypas. </div>
<div>
pełna entuzjazmu, wyciągnęłam w sobotę nieco jeszcze pociągającego Wiewióra, na Plac Czerwony. piździ jak w Kielcach, ale ja byłam niezrażona. nawet się ucieszyłam, że pomyliłam wyjścia z metra i jeszcze zahaczyłyśmy o Bolshoi Teatr. Wredny swoim zwyczajem fukał, że to nie tak, a tego to nie, a ja zawzięcie walczyłam z zamarzającym Iphonem. fotki muszą być!!!!! duuuuużo!!!! </div>
<div>
na Plac Czerwony prawie nas wwiało. entuzjazm zaczął mi nieco opadać, kiedy prawa ręka prawie mi odmarzła, a GUM zasłaniało wielkie lodowisko i jarmark zimowy. tu jednak świeżego kopa dostała Aleksandra, bo wypatrzyła dwupiętrową karuzelę. na środku Placu Czerwonego!!! musimy i już. no dobra: jeden bilet 40 zł, na 5 minut radości i 30 minut ściągania jej za wszarz z obiektu. damy radę. nie powiem, było miło, dzieciństwo mi się znów przypomniało i inna perspektywa robi wrażenie. udało mi się też strzelić aż jedną fotę, bo potem to już telefon odmówił współpracy. </div>
<div>
wieczorem planowałam sobie, jak to dziś zasiądę do zabytkowego posta, a nad ranem obudził mnie kaszel Suslika i moja własna temperatura. </div>
<div>
i w takich to okolicznościach przyrody dopadła nas mało romantyczna grypa w całej okazałości. </div>
<div>
wszystkich naraz. </div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-25630776389973626762015-02-13T16:01:00.004+01:002015-02-13T16:01:58.513+01:00Tough luck, my friend, but 'No' still means 'No'!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
nie jestem przesądna, czy coś, ale dziś piątek trzynastego.<br />
jest w tym coś.<br />
już w nocy obudził mnie ból głowy. jako weteranka przepraw z migreną, powinnam była łyknąć coś natychmiast, po omacku, ale nie - że niby samo minie. a guzik z pętelką. ktoś, kto nie ma na swoim koncie migrenowych napadów, nie wie o czym mowa. ogólnie mówiąc masz coś na kształt kaca-giganta, plus uczucie, że ktoś ci wbija do mózgu nóż i nim kręci w różne strony. nie polecam i nie życzę nawet wrogowi.<br />
a ja tu muszę działać na pełnych obrotach, bez taryfy ulgowej. jest taka jedna reklama w TV, która jest kwintesencją esencji, że tak powiem. Mama nie może wziąć wolnego od dzieci. tak więc dzielnie udając, że nie chce mi się paść trupem na miejscu, walczę z Sajgonkami i masthevami domowego kieratu. na szczęście tak koło 15'tej, po 6 tabletce Ibupromu Max, widać (czuć!!!!) światełko w tunelu. nie, żeby od razu całkiem przeszło, ale chociaż mogę się schylić bez mdłości, a nawet coś zjeść. ha!!!<br />
dla ukazania pełni tego jakże cudownego obrazka, muszę dodać, że Wiewiór znów jest chory (po trzech dniach w przedszkolu), a Suseł nauczył się włazić na wersalkę. tak, to bardzo fajnie, ale jest jedno 'ale'. nie umie schodzić tyłem ... więc z niej z całym impetem zeskakuje. uroczo, nieprawdaż? i tak oto, co jakiś czas, muszę ją łapać - przeważnie w ostatniej sekundzie, za najbliższą mi kończynę, żeby nie wyła jak Nazgul, po bliskim kontakcie z parkietem.<br />
a tak z dobrych wieści, to wracamy na cały kwiecień do KRK. tym razem nie udało nam się zdążyć na czas ze złożeniem papierów na Pobyt Czasowy i teraz muszę zdawać jeszcze egzamin państwowy z języka, historii i prawa rosyjskiego. <br />
zawsze o tym marzyłam.<br />
no zawsze.<br />
<br />
<br /></div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-42964551663551601952015-01-18T21:10:00.000+01:002015-01-18T21:10:04.509+01:00But I keep cruising Can't stop, won't stop moving<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Nieważne, jak bardzo chciało by się zatrzymać czas, przychodzi ten moment, kiedy 'kiedyś/jutro' staje się dziś. a wtedy trzeba wziąć to na klatę, zakasać rękawy i złapać byka za rogi, czyli coco jumbo i do przodu. <div>
Pakowałam walizki już tyle razy w życiu, że powinnam być chyba ekspertem w tej dziedzinie. ale żeby nie było za różowo, za każdym razem poziom trudności jest inny. a to ja plus jedno dziecko, a to ja plus dwie sztuki bajtli, czasem dołącza też do nas Misha. no i warto mieć na uwadze, jaka to też pora roku przed nami i ile tym razem mamy spędzić w Mordorze/ Domu 1. </div>
<div>
a jak człowiek już upchnie kolanem te tony wszelkiej maści wszystkiego w 3 walizki, każda o masie dozwolonej 23 kg i je szczęśliwie zda na bagaż, to trzeba jeszcze przejść kontrolę osobistą. gdybym była masochistką, to to właśnie byłaby moja ulubiona część podróży. </div>
<div>
ja rozumiem (ok, staram się) standardy bezpieczeństwa, ale to co dzieje się na polskich lotniskach, to jest jakiś czeski film. Nigdy nie biorę do bagażu podręcznego rzeczy zakazanych (bomby, noże, piły łańcuchowe, c4), więc zawsze mam nadzieję, że tym razem nie wybebeszą mi mojej misternie spakowanej torby z żarciem/ pampersami/ nocnikiem/ zmianą ubrania od stóp do głów/ innymi dziecięcymi masthevami. ale nie. zawsze jest:</div>
<div>
- kartę pokładową proszę</div>
<div>
- proszę wyjąć tablecik (!!!!!), komputerek (?!?!?!)</div>
<div>
- ciecze proszę wyłożyć do pojemnika oddzielnie</div>
<div>
- a jedzenie dziecięce jakieś pani ma? ... to proszę wyłożyć.</div>
<div>
- zegarek proszę zdjąć</div>
<div>
- i pasek</div>
<div>
- i kieszenie opróżnić</div>
<div>
- oooo, coś piszczy, proszę jeszcze raz. </div>
<div>
- o, spineczki (!!?!?!) ma pani w kieszni</div>
<div>
- a nie. dalej piszczy. to buty niech pani zdejmie. </div>
<div>
i teraz hit. wózek nam się nie mieści - PROSZĘ ZDEMONTOWAĆ KOŁA. </div>
<div>
a ja się pytam którą ................ (miejsce na epitety) ręką? przypominam, że na ręku mam jedno wyjące dziecko (Suseł), a u nogi wyje mi drugie (Wiewiór). </div>
<div>
po tych wszystkich akrobacjach, plus składanie tego całego tatałajstwa na czas z powrotem, jestem mokra jak mysz. a gdzie tam lot!!! jak ma się pecha, a przy LOCIE prawie zawsze się ma, to nie podstawią rękawa, tylko trzeba dymać do/z autobusu. a w zimie dochodzą jeszcze do obrazka powyżej kurtki i inne szaliki. </div>
<div>
miody.</div>
<div>
a może by tak jakiś Prozac następnym razem?</div>
<div>
kusząca propozycja. </div>
<div>
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-37061298018978321242015-01-01T11:13:00.001+01:002015-01-01T11:13:19.288+01:00Clap along if you know what happiness is to you<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
jak mawia ostatnio Wiewiór - 'o kurcze pieczone' - znów mamy zmianę daty, Nowy Rok znaczy się.<br />
niestety zabierałam się w grudniu do pisania jak pies do jeża i zamiast teraz, jak Pan Bóg przykazał, oglądać żenujące występy sylwestrowe i nieśmiertelnego Krzysia Ibisza, czuję się w obowiązku nadrobić zaległości w... eeee... no... ten TYM roku.<br />
a więc może małe podsumowanie.<br />
- Suslik. pojawił nam się 18 lutego i dzielnie walczy o swoje miejsce w Rodzinie. chodzi i chuligani. sycząc jak Gollum, wybebesza szuflady, liże wąż od prysznica, ssie kable od ładowarek, przestawia programy w pralce i cały czas się uśmiecha. jednym słowem - garnie się do życia.<br />
- łeb w łeb idzie pięcioletni już Wiewiór ze swoimi akcjami w stylu 'pomogę Mamie w sprzątaniu' (patrz: mycie podłogi nieodciśniętym mopem). ze zmiennym powodzeniem idzie jej przyzwyczajenie się do nowej rzeczywistości z siostrą na pokładzie (dzielenie się itd, itp.), oraz nauka obu alfabetów. do tego dochodzą jeszcze problemy z gardłem: heh, po Tatusiu odziedziczyła urodę, po Mamusi francowaty charakterek i rzeczone migdałki do usunięcia. ach te geny!!!<br />
- wojny Sajgonek o ... no właśnie. nie śniło mi się nigdy, że mając wiele pięknych zabawek, można walczyć zaciekle o dzwon do przetykania umywalki, rogalkę, albo stare pokrywki. i nie ma, że boli - obie muszą mieć tę jedną nieszczęsną rzecz NATYCHMIAST, TERAZ, JUŻ. przegrana strona wyje zawsze jak Nazgul i leje łzy, jak fontanna.<br />
- funkcjonowanie z dwójką dzieci. nie powiem - nastawiałam się na grosze przeprawy, Suseł jest raczej ugodowy z charakteru. CZASEM jednak mam dość robienia WSZYSTKIEGO (dosłownie!!!) z dzieckiem przy nodze. mam po kokardy wycia, domagania się, wymuszania. chciałabym przestawić mózg, nie biegać wszędzie i nie spieszyć stale, bo jeszcze to i tamto i siamto. niestety nie da się wyłączyć dziecka jednym guzikiem. szkoda.<br />
- piąta rocznica ślubu.<br />
- tyle spaceruję z Suslikiem, że zajeździłam stary wózek. okazało się też, że ten model nie jest już produkowany i nie można dostać części zapasowych, więc klops. musiałam na gwałt kupić nowy, przyprawiając przy tym całą rodzinę o odruch wymiotny swoimi ciągłymi wywodami o kołach, kolorach i wymiarach.<br />
- niski kurs rubla. nikt chyba nie lubi tracić i to długoterminowo.<br />
<br />
To był dobry rok. nikt nie umarł, ba - przybyło nas, wszyscy zdrowi. zima kiedyś się skończy.<br />
JEST DOBRZE.<br />
e, fajnie jednak mieć dzieci. sami powiedzcie.<br />
Wiewiór był u kolegi (akcja dzieje się jeszcze w Moskwie). przychodzi do domu i podekscytowana zaczyna opowiadać, co robili. bajki oglądali:<br />
-(Wiewiór) ... i nagle wchodzi taka WIELKA DUPA!!!<br />
- (ja, z paniką) !!!!??!?!?!?! AAAAAA!!! jaka dupa, co wyście tam wymyślili?!?!?!<br />
- (Wiewiór, zły) no Mamo, tak, no... ta no PUPA!!!!<br />
- (ja) yyyyyy?? jaka pupa? co to był za film?<br />
- (Wiewiór): Muminki!!!<br />
- (ja, z ulgą) może BUKA?!?!?!<br />
- (Wiewiór) tak, tak Buka!!!!<br />
- (ja) ufffffffffffffffffff.<br />
<br />
czego i Wam życzę.<br />
i jeszcze zdrowia.<br />
psychicznego też.<br />
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-23632687750778089662014-11-20T16:31:00.002+01:002014-12-07T15:15:42.710+01:00I know a place Where the grass is really greener<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Susel na spi na balkonie, Aleksandra bawi sie u kolegi dwa pietra nizej.<br />
ciiiiiisza.<br />
jakiz to szok dla moich uszu. a moze to tylko halucynacje? moze tylko mi sie tak wydaje ze zmeczenia? niedospania?<br />
Sajgonka Mlodsza chyba jednak wreszcie doczeka sie zeba, bo od kilku dni jest nerwowa (ha! jednak moje geny tez ma!!) i duzo gorzej spi. slini sie jak buldog do dawna, wiec to sie nie liczy. gorzej tez je, co doprowadza mnie do rozstroju nerwowego. ostatnio dalam sie poniesc niezdrowej fantazji, i wymyslilam, ze dzieciece krzeselko do karmienia powinno miec tez w standardzie pasy unieruchamiajace odpowiednio: glowe i rece. tak tak. jak krzeslo elektryczne. nie inaczej. <br />
eh!!!<br />
ale wracajac na ziemie.<br />
Aleksandra w końcu przestala byc mega pociagajaca i pozwolono nam isc do przedszkola. cieszylam sie tym faktem nie dluzej, niz godzine, bo kiedy zadzwonilam do wychowawczyni, ze planujemy wielki come back, poinformowala mnie, ze w naszej grupie jest ospa. no super.<br />
normalnie bym sie nawet ucieszyla, bo lepiej przejsc toto w dziecinstwie, ale nie kurcze na tydzien przed lotem do Polandii. jeszcze by nas tu zatrzymali na granicy. no bo chyba nikt by nie uwierzyl w wersje uczulenia na truskawki w srodku zimy.<br />
jak nie kijem go, to pala.</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-32489174532022459642014-11-16T16:00:00.001+01:002014-11-16T16:00:27.234+01:00I can't remember to forget you!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
znow przerwa w mysleniu... yyy, to jest, chcialam powiedziec, w pisaniu oczywiscie.<br />
czas galopuje, a ja staram sie dotrzymac mu kroku, albo chociaz nie wypasc z zakretu. nie powiem, zeby mi sie to udawalo o tak, bez wysilku, ale najwazniejsze, ze jednak jakis tam kontakt z baza mam.<br />
a dzieje sie, oj, dzieje.<br />
Wiewior mial moze jakis tydzien przerwy w katarze, potem znowu wrocily moje ukochane spiki po pas. jak? kiedy? do przedszkola nie poszla po ostatnim razie, ale widac cos znow poszlo nie tak. hmmm... moze jednak nie powinno sie jezdzic po mrozie na hulajnodze i wrzeszczec? no nie wiem. ale cytujac sama zainteresowana:<br />
- 'oj, Mama, tak jezdza chlopaki!!'.<br />
cokolwiek to znaczy. widocznie sie nie znam.<br />
Susel przeistoczyl sie w mix karaluchow i mrowek faraonek z szarancza: JEST WSZEDZIE. WSZYSTKO ZUJE, nadal nie ma zebow. interesuje ja wszystko, z otwartym sraczem wlacznie. juz kilka razy probowala go lizac. mmm!!! no miodzio. a drzwi musze zostawiac otwarte, bo Aleksandra nie umie przekrecic galki.<br />
a ja?<br />
a ja jestem w polowie rajdu za nowym Pozwoleniem na pobyt czasowy (РВП). troche sie tam pozmienialo na lepsze, ale generalnie nadal wszystkie te procedury sluza upodleniu i upokorzeniu czlowieka. nie stala mi sie w tych klinikach zadna krzywda, ale ktoregos dnia, po powrocie do domu, ryczlam z bezsilnosci jak bobr. a jako ze zrobilam sobie makijaz, zeby nie straszyc innych petentow, to sie rozmazalam i bardziej przypominalam pande, niz bobra.<br />
a jeszcze najgorsze - skladanie dokumentow - przed nami. przewiduje kilkakrotne podchody. i nie ma, ze boli.<br />
no.<br />
to bez odbioru.<br />
aaa!!! jaka ze mnie Matka!!! 5 listopada Wredny skonczyl 5 lat!!!!<br />
az sie kilkakrotnie poplakalam ze wzruszenia... ze... ze... ze...<br />
ze ja jeszcze zyje!!!!!!!!</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1239387804120300436.post-82303792458061624332014-10-21T12:05:00.002+02:002014-10-21T12:05:28.999+02:00Us girls we are so magical<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
niby spalam do 8'ej, ale i tak padam na klawiature. <div>
za oknem szaro, buro i ponuro. zima przyszla znaczy sie. wczoraj to nawet snieg sypal cala noc. </div>
<div>
wiem, bo znow co godzine budzilam sie do podrozujacego po lozeczku Suslika. no ewidentnie nie jest to jeszcze jego czas na SPOKOJNE przesypianie calej nocy. niestety. </div>
<div>
Wiewior znow w domu - tradycyjnie po 1,5 tygodnia w przedszkolu, znow przytaszczyl jakies cholerstwo i to tym razem dosc powazne. czlowiek wierzy lekarzom, ale czasem musi wziac sprawy w swoje rece. i dzieki Bogu. nigdy nie zgodze sie na leczenie kataru, nawet ropnego, antybiotykiem, wiec poszlysmy do laryngologa na konsultacje. a on potwierdzil moje obawy - jesli stan dziecka nie jest 'krytyczny', po co lykac antybiotyk?!! leczenie trwa dluzej, chodzi sie na fizjoterapie wszelkiej masci i tzw. 'kukulki', ale efekt jest swietny. zegnajcie zielone gluty!!!! (ciekawe na ile tym razem).</div>
<div>
Suslik tymczasem postanowil jakies dwa tygodnie temu, ni z gruszki ni z pietruszki, wstawac. ubaw po pachy dla nas, a ilez radosci dla niej. teraz jest juz na etapie stawiania krokow obok mebli. jeszcze w nieco ksiezycowym stylu, ale zawsze. </div>
<div>
po kilku dniach przypomnialo mi sie, ze chyba pora na zalozenie sandalkow, bo trzeba sie przyzwyczaic. i tu musze przyznac, ze Zaraza odniosla sie do tej zmiany bez entuzjazmu. najpierw sie gapila na swoje stopy, potem probowala buty skopac, a jeszcze pozniej zaczela je gryzc. teraz chyba juz sie pogodzila z sytuacja, bo przestala sie nimi zajmowac. o wiele bardziej zajmuje ja obrus na stole (sciagnela go juz n-razy), plastikowa kuchnia Aleksandry i rzeczy pozostawione bezmyslnie bez opieki na kazdym krzesle, stoliku, czy wersalce. jesli stawia sie jej przeszkody, albo przez nie przelazi, albo je obchodzi. </div>
<div>
aaaa!! i zaakceptowala kojec. co prawda tylko w wersji otwartej, ale zawsze to cos. sama sobie 'wiezienie' dawkuje: wlazi, pobawi sie, pozuje ksiazeczki i wylazi. </div>
<div>
inteligentna bestia. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
to po Mamusi. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
mam nadzieje.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Mashahttp://www.blogger.com/profile/10554008094408727113noreply@blogger.com0