tag:blogger.com,1999:blog-24619831872435833502024-03-14T04:12:41.070+01:00Nasze Pierwsze MieszkanieSzukanie. Kupowanie. Urządzanie.Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.comBlogger52125tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-48495728463644003602013-04-19T23:21:00.001+02:002013-04-19T23:21:58.878+02:00Nadszedł ten dzieńTym razem zgodnie z planem :)<br />
<span class="fullpost" id="intertext1">Przeprowadziliśmy się.<br />
Jak sami wiecie - łatwo nie było. Ale jest to cudowne uczucie... Wierzcie lub nie, ale udało się nam! Delektujemy się szczęściem.<br />
Czegoś takiego życzę każdemu.<br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-4117341099360065802013-04-18T15:21:00.000+02:002013-04-18T15:22:41.033+02:00To już jutro!<br />
Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale...<br />
<br />
<span class="fullpost" id="intertext1"><br />
Już jutro przeprowadzamy się do naszego m! Dzięki niesamowitemu wsparciu, które uzyskaliśmy z każdej strony a szczególnie od szwagrów, wykończyliśmy mieszkanie i nie daliśmy się przy tym wykończyć. Co więcej całość trwała bardzo krótko. Szast, prast i po sprawie. Wiadomo - zostało jeszcze kilka drobiazgów - ale łazienka i kuchnia są. Dlatego mamy na jutro zamówioną ekipę i według planu już wieczorkiem będziemy u siebie :)<br />
<br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-9424728699273894882013-02-28T22:57:00.000+01:002013-04-18T15:22:18.851+02:00Trochę czasu to zajęłoPrzyznaję. Zajęło nam to bardzo dużo czasu. Właściwie to nie spodziewałem się, że to może komukolwiek zająć aż tyle czasu. Ale nam się udało. Udało nam się kupić mieszkanie w raptem 49 miesięcy...</br><span class="fullpost" id="intertext1"></br> Wiele się w tym czasie zmieniło. Przede wszystkim dzieciory nie są już takie małe jak kiedyś. Są duzi i mądrzy. <a href="http://artmaluchy.blogspot.com/">Tutaj</a> możecie podziwiać co potrafią.</br></br>Tak czy inaczej, mimo zmian i upływu czasu, jesteśmy tu. Stoimy w nim. Rozglądamy się po nim. Dotykamy go. Aż ciarki przechodzą. Takiego uczucia życzę każdemu!</br></br>Dziś dostaliśmy klucze.</br></br> </span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-17168434275542430102012-03-12T18:00:00.005+01:002012-03-12T18:01:11.084+01:00Pssst... Nie mówcie nikomu...<span class="fullpost" id="intertext1">Podpisaliśmy :)</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-86973856620971718092010-04-01T12:27:00.001+02:002010-04-01T12:28:17.214+02:00Limity w programie Rodzina na swoim w drugim kwartale 2010 rokuDziś, jak co kwartał, pojawiły się na stronach <a href="http://www.bgk.com.pl" target="blank">Banku Gospodarstwa Krajowego</a> nowe limity w programie "Rodzina na swoim". Oto one:<br />
<a name='more'></a><span class="fullpost" id="intertext1"><br />
<table border="0" cellpadding="0" cellspacing="0" style="border-collapse: collapse; width: 280px;" x:str=""><col style="width: 114pt;" width="152"></col>
<col style="width: 96pt;" width="128"></col>
<tbody>
<tr height="60" style="height: 45pt;">
<td height="60" style="height: 45pt; width: 114pt;" width="152"><br /></td>
<td class="xl22" style="width: 96pt;" width="128">wskaźniki obowiązujące w II kw.
2010</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Wrocław</td>
<td>6 724,90</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">dolnośląskie</td>
<td>5 018,30</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Bydgoszcz</td>
<td>6 895,00</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Toruń</td>
<td>6 895,00</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">kujawsko-pomorskie</td>
<td>5 654,60</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Lublin</td>
<td>4 510,04</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">lubelskie</td>
<td>3 955,43</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Gorzów Wielkopolski</td>
<td>4 592,70</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Zielona Góra</td>
<td>4 592,70</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">lubuskie</td>
<td>4 029,90</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Łódź</td>
<td>6 481,30</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">łódzkie</td>
<td>4 504,50</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Kraków</td>
<td>6 497,40</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">małopolskie</td>
<td>4 875,50</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Warszawa</td>
<td>8 013,88</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">mazowieckie</td>
<td>6 046,81</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Opole</td>
<td>6 003,20</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">opolskie</td>
<td>6 003,20</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Rzeszów</td>
<td>4 822,30</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">podkarpackie</td>
<td>4 260,90</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Białystok</td>
<td>5 560,10</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">podlaskie</td>
<td>4 755,80</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Gdańsk</td>
<td>6 487,60</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">pomorskie</td>
<td>5 438,30</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Katowice</td>
<td>5 262,60</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">śląskie</td>
<td>4 654,30</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Kielce</td>
<td>5 274,95</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">świętokrzyskie</td>
<td>3 508,02</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Olsztyn</td>
<td>6 927,90</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">warmińsko-mazurskie</td>
<td>4 738,30</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Poznań</td>
<td>6 902,00</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">wielkopolskie</td>
<td>4 440,10</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">m. Szczecin</td>
<td>4 869,20</td>
</tr>
<tr height="17" style="height: 12.75pt;">
<td height="17" style="height: 12.75pt;">zachodniopomorskie</td>
<td>4 718,00</td>
</tr>
</tbody></table>
<br /><br />
Całość do pobrania ze strony BGK: <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&controller=site&command=getFile&id=2225" target="blank">link</a><br /><br />
Oczywiście, poza samymi wskaźnikami uległa zmianie również <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&artId=1464&pl" target="blank">stopa referencyjna</a>. Nowa wartość to 6,18%.<br /><br />
Życzymy wszystkim Wesołych Świąt i mokrego dyngusa!<br /><br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-24698399293086199132010-02-23T12:32:00.004+01:002010-04-01T12:03:24.143+02:00Dokąd po Rodzinę na swoim?Dziś będzie krótko i zwięźle. Oto lista banków, do drzwi których można pukać, jeżeli chce się otrzymać dopłaty do kredytu hipotecznego w ramach pewnego programu rządowego. Oczywiście nikt nie zabroni pukać do drzwi innych banków. W końcu żyjemy w wolnym kraju. Warto jednak pamiętać, że nie wszystkie banki podpisały umowę z <a href="http://www.bgk.com.pl/">BGK</a>, a co za tym idzie, łatwo znaleźć takie drzwi, za którymi na hasło: "Rodzina na swoim", ludzie robią dziwne miny, a niektórzy pewnie nawet po kryjomu pukają się w głowy...<a name='more'></a><span class="fullpost" id="intertext1"><br />
Wracając do tematu. Jeżeli jesteśmy zdecydowani na to, aby co miesiąc dostawać od państwa dodatek do raty kredytowej, powinniśmy kredyt ów posiadać w jednej z niżej wymienionych instytucji. W nawiasach podajemy datę podpisania umowy z BGK. Tam, gdzie było to możliwe, linki prowadzą na bezpośrednią podstronę banku, związaną z kredytami "Rodzina na swoim".<br />
<ul><li><a href="http://www.pkobp.pl/index.php/id=oferta/grupa=5/id_product=000000000000314/np=1/podgrupa=0/pwid=100072903913/section=indy">Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski S.A.</a> (2 stycznia 2007)</li>
<li><a href="http://www.gbw.com.pl/prod_prywatny_kredyt_rodzina">Gospodarczy Bank Wielkopolski S.A. </a>oraz <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&catId=427&pl">banki zrzeszone</a> (30 kwietnia 2007)</li>
<li><a href="http://www.bankbps.pl/klienci-indywidualni/kredyty/kredyty-mieszkaniowe/kredyty-preferencyjne-rodzina-na-swoim/">Bank Polskiej Spółdzielczości S.A.</a> oraz <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&catId=428">banki zrzeszone</a> (15 maja 2007)</li>
<li><a href="http://www.pocztowy.pl/indywidualni/kredyty/kredyt_mieszkaniowy_z_doplatami/">Bank Pocztowy S.A.</a> (18 maja 2007)</li>
<li><a href="http://www.pekao.com.pl/indywidualni/mieszkaniowy/Kredytzdoplata/">Bank Polska Kasa Opieki S.A.</a> (6 czerwca 2007)</li>
<li><a href="http://www.mrbank.com.pl/kredyt-rodzina-na-swoim">Mazowiecki Bank Regionalny S.A.</a> oraz <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&catId=429&pl">banki zrzeszone</a> (5 lipca 2007)</li>
<li><a href="http://www.aliorbank.pl/pl/klienci_indywidualni/kredyty_i_pozyczki/preferencyjna_megahipoteka">Alior Bank S.A.</a> (12 marca 2009)</li>
<li><a href="http://www.dombank.pl/dombank/index.jsp?place=Lead07&news_cat_id=126&news_id=584&layout=2&page=text">Dom Bank Hipoteczny Oddział GETIN Bank S.A.</a> (12 marca 2009)</li>
<li><a href="http://www.pekaobh.pl/u235/navi/34646">Pekao Bank Hipoteczny S.A.</a> (12 marca 2009)</li>
<li><a href="http://www.bph.pl/pl/klienci_indywidualni/kredyty/kredyty_hipoteczne/mieszkaniowy_z_doplata">Bank BPH S.A.</a> (8 czerwca 2009)</li>
<li><a href="http://www.noblebank.pl">Noble Bank S.A.</a> (czerwiec 2009)</li>
<li><a href="http://www.eurobank.pl/produkty,kredyty-hipoteczne,rodzina-na-swoim,80,8.html">Euro Bank S.A.</a> (21 sierpnia 2009)</li>
<li><a href="http://indywidualni.bzwbk.pl/kredyty/hipoteczne/z-doplatami-bgk/kredyt-mieszkaniowy-z-doplatami-bgk-rodzina-na-swoim.html">Bank Zachodni WBK S.A.</a> (21 sierpnia 2009)</li>
<li><a href="https://www.online.citibank.pl/page.do?content=kredyt_mieszkaniowy_rns&prid=10002008">Bank Handlowy w Warszawie S.A.</a> (30 lipca 2009)</li>
<li><a href="http://www.lukasbank.pl/oferta_kredyty_mieszka_z_doplata.asp">Lukas Bank S.A.</a> (9 listopada 2009)</li>
<li><a href="http://www.allianz.pl/kredyt_hipoteczny,12828.html">Allianz Bank Polska S.A.</a> (16 grudnia 2009)</li>
<li><a href="http://www.bgz.pl/dla_ciebie/kredyty_pozyczki/kredyt_hipoteczny_z_doplatami.html">Bank Gospodarki Żywnościowej S.A.</a> (29 grudnia 2009)</li>
<li><a href="http://www.multibank.pl/dla_ciebie/kredyty_hipoteczne/rodzina_na_swoim">BRE BANK S.A. - Multi Bank S.A.</a> (7 stycznia 2010)</li>
<li><a href="http://www.bankmillennium.pl/pl/klienci-indywidualni/kredyty-hipoteczne/rodzina-na-swoim">Bank Millennium S.A.</a> (26 luty 2010)</li>
<li><a href="http://www.bnpparibasfortis.pl/finanse-osobiste/rodzina-na-swoim.asp">Fortis Bank Polska S.A.</a> (1 marca 2010)</li>
</ul>Teraz nie pozostaje nic innego, jak pukać...<br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-3499270401585739982009-12-14T23:59:00.008+01:002010-02-23T21:32:03.304+01:00Coraz bliżej ŚwiętaJest kilka rzeczy o których wypadałoby napisać w tym, najprawdopodobniej ostatnim wpisie w tym roku.<br /><br />
<span style="font-size: large;">Choinka</span><br/>
Na początek najważniejsze: mamy choinkę! Niby prozaiczna sprawa, ale nam co roku sprawia wiele problemów. Spróbujcie znaleźć w Krakowie sosnę! Jest wszystko: jodły, świerki, jabłonie i modrzewie. Ale jak na złość o sosny strasznie trudno. A jak wiadomo, bez sosny, to tak jakby z plastikiem...<br/>
<a name='more'></a>
<span class="fullpost" id="intertext1">W zeszłym roku na przykład posiłkowaliśmy się pomocą szwagra, który pokonał ponad sto kilometrów z sosną na dachu samochodu, tylko po to, aby nam ją dostarczyć. Innym razem ubłagaliśmy pana sprzedawcę choinek aby nam sprzedał coś co zgarnął ze szkółki, ale używał jako "ozdobę" na swojej przyczepie kempingowej. Mama na pierwszy rzut oka rozpoznała w tym czymś sosenkę. Drzewko lekko poturbowane i okropnie koślawe trafiło pod naszą strzechę, gdzie po liftingu prezentowało się naprawdę bardzo okazale. Natomiast w tym roku, o dziwo, już na dwa tygodnie przed świętami, po odwiedzeniu zaledwie pięciu placów z choinkami, znaleźliśmy taki, gdzie w sposób oficjalny prowadzony jest handel sosnami. I tak oto, bez stresów, nerwów i poszukiwań prowadzonych do ostatniej chwili, przygarnęliśmy nie za duże drzewko. Stoi sobie teraz obwieszone lampkami i czeka do jutra, gdy zostanie jeszcze ponadto obwieszone własnej roboty bombkami.<br/><br/>
<span style="font-size: large;">Cel: W tym roku kupujemy mieszkanie.</span><br/>
Celu na ten rok nie udało nam się osiągnąć. Ostatecznie musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Nie podołaliśmy temu zadaniu. Czas zdjąć ten napis z nagłówka bloga. Jest kilka czynników, dla których celu nie udało się zrealizować, a najważniejszy to chyba ten, że, tak jak na początku roku, nadal nie jesteśmy przekonani do końca, czy chcemy mieszkać tu, gdzie tak bezskutecznie szukaliśmy mieszkania. Wszystkie te czynniki na pewno warto ubrać w słowa. I tak się zapewne stanie w jednym z kolejnych wpisów. Jak zauważyliście, temat kupna mieszkania znikał z bloga pomalutku w trakcie roku. Jednocześnie z odejściem od realizacji celu stopniowo zmieniała się tematyka wpisów. Nadal zamierzamy dryfować w tym bliżej nieznanym kierunku, więc informujemy o tym wszystkich tych, którzy subskrybują nasz kanał <a href="http://feeds.feedburner.com/NaszePierwszeMieszkanie">RSS</a>, aby, jeżeli nie pochwalają tej migracji tematycznej mieli możliwość na czas "od subskrybowania" się i aby nie byli zmuszeni do dalszego podążania w tę samą stronę, co my.<br/><br/>
<span style="font-size: large;">Blog roku 2009</span><br/>
Mamy nadzieję, że mimo tej ostatecznej porażki, którą ponieśliśmy, blog ten sprawił wam w tym roku jakąś przyjemność. Daliście nam to odczuć w komentarzach, za które bardzo dziękujemy. Prawda jest taka, że poza pomocą przy kupowaniu mieszkania dla nas, blog ten miał również inne cele (patrz <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/01/po-co-komu-blog-o-szukaniu-kupowaniu.html">link</a>). Jeżeli uznacie, że warto było spędzić trochę czasu zapoznając się z naszymi opiniami i historyjkami, nie krępujcie się i głosujcie na nas w tym <a href="http://www.blogroku.pl/nasze-m,gw6z9,blog.html">konkursie</a>. Z naszej strony możemy napisać, że pisanie bloga to nie jest taka prosta sprawa. Wymaga to jednak pracy i czasem brakło nam już wytrwałości, czego skutkiem były dłuższe okresy wpisowej posuchy. Mamy jednak nadzieję, że mimo to doceniacie naszą pracę. A wychodząc możecie wrzucić kilka groszy do futerału, klikając dotację na liście po prawo ;)<br/><br/>
<span style="font-size: large;">Prawo jazdy</span><br/>
A propos "prawo". Niniejszym obwieszczamy, że Tata zdał egzamin. Dokumentu jeszcze nie otrzymał, ale jest szansa, że będzie go mieć jeszcze przed świętami. Ale nie bójcie się, jak na razie deklaruje, że nie wsiądzie za kierownicę, dopóki warunki zewnętrzne nie powrócą do stanu jaki pamięta z czasów, gdy pobierał nauki. Oznacza to mniej więcej tyle, że najbliższe przejażdżki, początkowo nieśmiałe i krótkie do najbliższego sklepiku po drugiej stronie ulicy będzie próbował podejmować najbliżej w lipcu. Parkowanie również pozostawi w gestii Mamy, więc o lakier na swoich niedalekozaparkowanych bolidach również możecie być spokojni. Tata jak na razie jest średnio zadowolony z posiadanych uprawnień, mimo, że rozumie jakie korzyści dla niego i całej Rodzinki mogą takie umiejętności przynieść. Boi się trochę, że teraz nie będzie już miał tylu okazji aby <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/02/dugi-spacer.html">spacerować</a>. Dlatego przedsięwziął trochę inne środki w celu zapanowania nad rozrostem szerokości i testuje plan <a href="http://hundredpushups.com/">stupompkowy</a>.<br/><br/>
<span style="font-size: large;">A pod choinkę: Googoolki</span><br/>
Jako prezent świąteczny zapraszamy wszystkich do odwiedzin na nowym <a href="http://googoolki.blogspot.com/">blogu</a> Mamy. Będziecie tu mogli śledzić losy co najmniej połowy naszej czteroosobowej Rodzinki. Wpisy pojawiają się regularnie i Mama zapewnia, że do końca roku rozrywka będzie zapewniona. A znając <a href="http://googoolki.blogspot.com/"> Googoolki</a>, tematów wystarczy na wiele setek wpisów.<br/><br/>
<span style="font-size: large;">I na koniec prośba.</span><br/>
W całym tym szale przedświątecznym nie zapomnijcie po co te święta są. Wbrew ogólnie panującej opinii, nie chodzi o to, żeby kupić więcej niż jest się w stanie zapłacić, najeść się ponad miarę czy naoglądać telewizora. Nie starajcie się też za wszelką cenę "wypaść dobrze" przed gośćmi czy sąsiadami kosztem odpoczynku i czasu spędzonego z rodziną i przyjaciółmi. Nic się nie stanie, jeżeli nie zdążycie każdemu kupić prezentu (zawsze można kupić je po świętach - będzie taniej a i tak radość z prezentu nie będzie wiele mniejsza), jeżeli nie zdążycie wypucować każdego zakamarka domu czy mieszkania (wszak goście i tak nie będą grzebać wam w schowku na miotły), albo jeżeli zamiast 12 potraw na wigilijny stół zaserwujecie tylko jedną (o ile będzie to barszcz z uszkami - tylko niezbyt gorący, a uszka mogą być całkiem zimne - takie są najlepsze). Będzie Wam to wybaczone o ile zaoszczędzony w ten sposób czas spożytkujecie na wspólne przebywanie, rozmowy, odpoczynek.<br/><br/>
Uff... zrobił się z tego nieźle długi wpis. Dlatego aby już bardziej nie przedłużać:<br/>
Niniejszym pragniemy wszystkim Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia, zdrowych, pogodnych i szczęśliwych Świąt a także przyjemnego Nowego Roku!<br/>
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-4456107902205305392009-12-06T23:27:00.001+01:002010-02-23T20:46:34.539+01:00Wakacje na progu zimyDziś po raz kolejny nie będzie ani słowa o szukaniu, kupowaniu a już na pewno o urządzaniu mieszkania. Nie niepokójcie się jednak. Zbliża się czas, gdy i o tym zaczniemy pisać intensywniej. Tymczasem dziś chcielibyśmy powrócić na chwilę do wydarzeń nie tak bardzo odległych w wymiarze czasowym, ale za to maksymalnie oddalonych w wymiarze porarokowym. A dokładniej do tego, co miało miejsce późną wiosną.<a name='more'></a><br />
<span class="fullpost" id="intertext1">Ponieważ pogoda za oknem jest ewidentnie jesienna, przygotowania do świąt jeszcze nie ruszyły pełną parą, do tego codziennie mamy do czynienia z długimi wieczorami, doszliśmy do wniosku, że to dobry moment aby przypomnieć sobie o naszych ostatnich wakacjach i wprawić się w ten sposób w miły nastrój. A było to tak...<br />
Późną wiosną naszła nas myśl, aby rzucić to wszystko i gdzieś wyjechać. A skoro tak pomyśleliśmy, to pomysł ten zrealizowaliśmy niemal natychmiast, co w naszym wypadku oznacza jakieś dwa tygodnie później. Za cel wyjazdu obraliśmy sobie Pragę. <br />
Plan był prosty. Wsiadamy w pociąg, jedziemy do Pragi, tam zwiedzamy, nocujemy, następnego dnia znów zwiedzamy a potem wracamy. A dlaczego pociąg? To prawda, że koleje czeskie wyglądają tak jak nasze koleje polskie, ale mają pewną niezaprzeczalną zaletę - kosztują tyle, na ile wyglądają, dlatego przedłożyliśmy je nad jazdę samochodem. Mimo tego, że najmłodsze z nas miało wtedy cztery miesiące. Tak, to prawda, że są ludzie, dla których taka wyprawa z małymi dzieciakami, to nic wielkiego. Ba! Znamy ich nawet osobiście! Jednak dla nas, taka decyzja to było coś.<br />
Ponieważ całość miała miejsce w okresie wiosennym, więc pakując się, wrzuciliśmy dzieciom do torby wiosenne i letnie ubranka. Ale na wszelki wypadek dorzuciliśmy też ubranka zimowe, aby przypadkiem nie zostać na lodzie. A skoro tak, to z rozpędu, wylądowały tam również ciuszki jesienne. Ostatecznie nasz ekwipunek wyglądał mniej więcej tak: dwa wózki, kilka par butów, kurtki, rowerek, kalosze, odkurzacz, swetry, aparat fotograficzny i maszynka do mielenia mięsa. Całość, to jakieś cztery torby i czterdzieści kilogramów. Dobrze, że to wyjazd tylko na dwa dni... Ale, jak się okazało, i tak było to zbyt wiele jak na jednego Tatę. Stanęło więc na tym, że zabraliśmy ze sobą jeszcze szwagra.<br />
Tak skompletowani spakowaliśmy się do samochodu i wylądowaliśmy w Cieszynie. A konkretniej w Czeskim Cieszynie. Na miejscu dołączył do nas drugi szwagier. Niezamknięte auto pozostawiliśmy na jakimś podejrzanym parkingu pod hipermarketem, a sami zapakowaliśmy się do przedziału pociągu i rozpoczęliśmy podróż. <br />
Było ciężko, ciepło, wesoło, męcząco, ciekawie, komicznie, cudownie, nerwowo, słonecznie, itd, itp...<br />
Co ciekawe, gdy po powrocie wysiedliśmy na dworcu obarczeni nowymi doświadczeniami, zastaliśmy samochód, tam gdzie go zostawiliśmy.<br />
Wycieczka ta dostarczyła nam niezapomnianych wrażeń i pozwoliła sprawdzić się w ciężkich warunkach. Spróbujcie utrzymać trzylatka w jednym miejscu przez pięć godzin. W wypadku naszego trzylatka to oznacza naprawdę ciężkie warunki... Tak, czy inaczej Praga jest tego warta.<br />
To podróżowanie tak nam się spodobało, że zaczęliśmy planować kolejne wycieczki. I tak, niedługo potem, znów trafiliśmy do Cieszyna. Tym razem traktując je jako cel a nie jako stację przeładunkową. Miasto niezmiernie urokliwe, ciepłe i słoneczne, choć lekko pustawe. Spędziliśmy tam raptem kilka godzin, ale i tak było miło.<br />
Innym znów razem wybraliśmy się w drogę do Wisły. I tym razem również pociągiem. Jazda po górach, nawet jeżeli nie są to jakieś szczególnie wysokie góry, robi wrażenie. Jak się okazuje, szczególnie na trzylatkach. Choć prawda jest taka, że chodziło raczej o rogatki, których na tej trasie jest znacząco więcej niż na innych trasach. Co chwila w wagonie rozbrzmiewał zaskoczony okrzyk: O! Znów zamknięte rogatki! W Wiśle zaliczyliśmy spacer ulicą Spacerową, gdyż znów wybraliśmy się w drogę z wózeczkiem, więc pchanie się między górki raczej nie wchodziło w rachubę.<br />
Na zakończenie sezonu skoczyliśmy jeszcze na dłuższy spacer do Lanckorony. Tam trafiliśmy do muzeum aniołów oraz wdrapaliśmy się na górę zamkową aby podziwiać na niej górę kamieni pozostałych po zburzonym zamku.<br />
Tak minęło nam kilka miesięcy na planowaniu wycieczek, realizowaniu tych planów, a potem oglądaniu tysięcy zdjęć dokumentujących te nasze zmagania. Obudził się w nas duch podróżników. Polubiliśmy to. Ten smak nowości, widok miejsc, widzianych pierwszy raz w życiu, zapach powietrza, którego jeszcze nigdy wcześniej nie wdychaliśmy i dźwięk rozmów, na tematy, które do tej pory nas nie dotyczyły. To jest ekscytujące i niezmiernie miło wrócić do tych wspomnień po jakimś czasie w zupełnie innych okolicznościach. W przyszłym sezonie prawdopodobnie znów gdzieś wyruszymy. Możliwe, że tym razem nasze wycieczki będą dłuższe. Mała będzie większa, ale jeszcze nie będzie trzylatkiem a Starszy Brat będzie jeszcze starszy i już nie będzie trzylatkiem, do tego my będziemy już bardziej doświadczeni więc jest szansa, że będzie jeszcze łatwiej i przyjemniej.<br />
A jak Wy spędziliście swoje wakacje? Wspominacie je teraz, gdy słońce wcześnie znika za horyzontem? To chyba najlepszy czas na to, bo już za kilka dni rozpocznie się szaleństwo, którego przedsmak widać już na ulicach i placach. Potem nadejdzie karnawał, Wielkanoc i znów wiosna. A wtedy to już nie będzie czasu na wspominanie, a wręcz będzie to czas tworzenia nowych fascynujących wspomnień.<br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-30129970063869750522009-11-25T15:20:00.004+01:002010-02-23T20:46:47.286+01:00Surowce wtórne to nie śmieciW naszym mieście co kilka miesięcy na przystankach komunikacji miejskiej pojawiają się plakaty propagujące segregację śmieci. Hasła typu "wyrzucaj z głową", "nie śmieć, wstydu oszczędź" czy "sprawdź gdzie dzwony biją" zapadły nam w pamięć. Można pomyśleć, że akcja marketingowa odniosła sukces. Przekaz trafił do nas - czyli do targetu. Problem w tym, że za hasłami szło niewiele wiedzy praktycznej.<a name='more'></a><br />
<span class="fullpost" id="intertext1">Segregujemy śmieci. Bo to przecież takie nowoczesne i ekologiczne. Zawsze można błysnąć w towarzystwie: "A u nas na osiedlu stoją śmietniki do segregacji". I nie dość, że stoją, to jeszcze korzystamy z nich! I pomyśleć, że do tej pory byliśmy przekonani, że wszystko jest w należytym porządku. Że robimy dobrze. Środowisku, sobie i sąsiadom. Ale...<br />
Coś nam jednak w głowach świtało, że coś tu nie gra. Mieliśmy czasem wątpliwości stojąc przed takim pojemnikiem. Czy można wrzucić pudło po pizzy do kontenera na papier? Gdzie wyrzucić kartonik po mleku czy soku? Czy butelkę plastikową zakręcić po zgnieceniu, czy nie? Niby takie proste małe wątpliwości, ale jednak gdzieś tam w podświadomości kiełkują, aż uświadamiamy sobie, że tak naprawdę o tej całej akcji, to my raczej wiemy niewiele.<br />
Dlatego któregoś dnia specjalnie spojrzeliśmy uważniej na jeden z plakatów propagujących segregację. Okazało się, że jest tam zamieszczony link do pewnej strony internetowej. Jak to zwykle bywa z plakatami, link ten był nieaktywny. Należało go skopiować i wkleić do przeglądarki internetowej, bo w żaden sposób nie dało się go kliknąć. Więc skopiowaliśmy go do naszego podręcznego (czy raczej podwłośnego) nośnika informacji, a gdy znaleźliśmy się na powrót w zasięgu klawiatury, skwapliwie wkleiliśmy go w odpowiednie okienko. Niestety, jak to zwykle bywa z tą przestarzałą technologią opartą na biologii, mimo backupu, gdzieś po drodze nastąpiły przekłamania...<br />
Ale już po kilku próbach udało się odtworzyć oryginalny zapis i mogliśmy się zaczytywać wszelakimi pożytecznymi informacjami na stronie <a href="http://ekocentrum.krakow.pl" target="_blank">Systemu Gospodarki Odpadami</a>. <br />
Już na początku, ku naszemu przeogromnemu zdziwieniu, okazało się, że przez wiele lat żyliśmy w totalnej nieświadomości. Byliśmy błędnie przekonani, że to co, nieudolnie, próbowaliśmy do tej pory segregować to są śmieci. Prawda jest taka, że to nie są śmieci, lecz surowce. I warto sobie ten fakt przyswoić. Te kontenery na surowce wtórne to nie są śmietniki. Nie wolno do nich wrzucać śmieci. <br />
<blockquote>Wyrzucając jedną złą rzecz, np. słoik z resztką dżemu, możesz zniszczyć poprawnie posegregowane surowce wtórne znajdujące się w danym pojemniku.</blockquote>To co się znajduje w tych pojemnikach to są surowce. Nie odpady! Jeżeli cały proces przebiegnie bez zakłóceń z tych surowców da się coś wyprodukować. I to od nas zależy czy te zakłócenia się nie pojawią.<br />
Kolejną zaskakującą informacją jest to, że mieszkańcy naszego miasta produkują średnio 5 i pół kilograma odpadów tygodniowo. To rocznie daje ponad dwieście tysięcy ton. To jest niewyobrażalna ilość! A prawda jest taka, że część z tego co wyrzucamy mogłoby z powodzeniem awansować z roli śmieci do rangi surowców. Powinniśmy tylko wiedzieć jak to osiągnąć.<br />
Dlatego polecamy stronę <a href="http://ekocentrum.krakow.pl" target="_blank">Eko Centrum</a> nawet jeżeli mieszkacie w innym mieście, informacje tu zawarte mogą być przydatne. Szczególnie zapraszamy do zapoznania się z działem <a href="http://ekocentrum.krakow.pl" target="_blank">Porady</a>, gdzie znajdziecie mnóstwo informacji, dzięki którym naprawdę można zabłysnąć w towarzystwie. Jak zmniejszyć ilość wytwarzanych odpadów. Dlaczego nie zawsze kupowanie większych opakowań się opłaca. Gdzie wrzucać tetrapaki. Oraz wiele innych. I pamiętajcie - jeżeli chcecie segregować to róbcie to z głową, bo łatwo jednym niewypłukanym słoikiem po dżemie zniweczyć pracę kilkudziesięciu osób, które również korzystają z tego samego gniazda. <br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-25018389136106690192009-11-18T13:09:00.002+01:002009-11-18T13:17:28.430+01:00Internet jest po naszej stronieW natłoku obowiązków związanych z opieką i wychowaniem <a href="http://googoolki.blogspot.com/" target="_blank">pofpolów</a>, niezmiernie trudno jest znaleźć czas na realizację własnych marzeń. Nie pozostajemy jednak bezczynni i każdą (jedyną) wolną chwilę tygodnia spędzamy na przekopywaniu serwisów ogłoszeniowych. Jak na razie bez widocznych rezultatów, choć nie ustajemy w poszukiwaniach. <br />
<a name='more'></a><br />
<span class="fullpost" id="intertext1">Ogólnie rzecz biorąc mieszkania są. Można znaleźć wiele ciekawych propozycji. Co jakiś czas pojawiają się nawet takie, które interesują również nas. Niestety. Jest ich bardzo mało.<br />
Do ciężkiej pracy, jaką jest poszukiwanie wymarzonego lokum, zaprzęgamy najnowsze technologie. Oczywiście bez Internetu byśmy się nie obyli. Ostatnio najczęściej odwiedzane przez nas strony to:<br />
<ul><li><a href="http://dom.gratka.pl/mieszkania/" target="_blank">gratka.pl</a> - duży serwis ogólnopolski. W ofercie nieruchomości, poza mieszkaniami, są również domy, grunty, garaże, lokale użytkowe. Gratka, jako taka, zamieszcza również ogłoszenia z innych dziedzin: motoryzacyjne, związane z pracą i turystyką. Ogłoszenia o sprzedaży mieszkań często mają dołączone zdjęcia a czasem krótkie filmiki. Serwis udostępnia swoje poradniki oraz specjalny dział o programie "Rodzina na swoim".</li>
<li><a href="http://dominium.pl/" target="_blank">dominium.pl</a> - krakowski serwis mieszkaniowy. Oferta ogłoszeniowa ograniczona do Krakowa i województwa małopolskiego. Ogłoszenia obejmują również domy, działki i lokale. W serwisie można znaleźć praktycznie wszystkie nowe inwestycje, które są rozpoczęte, bądź dopiero planowane w Krakowie wraz z opisami i wizualizacjami. Są tu również ogłoszenia z rynku wtórnego.</li>
<li><a href="http://domiporta.pl/" target="_blank">domiporta.pl</a> - ogólnopolski serwis nieruchomości z ogłoszeniami kupna i sprzedaży mieszkań, domów, działek, garaży i wynajmu pokoi. Zawiera również katalog projektów domów oraz ogłoszenia z rynku komercyjnego.</li>
<li><a href="http://oferty.net/" target="_blank">oferty.net</a> - duży serwis ogólnopolski z ogłoszeniami zarówno z Polski jak i z zagranicy. Organizują targi, mają poradniki i udostępniają raporty z rynku nieruchomości.</li>
</ul>Jeżeli chodzi o zawartość powyższych, to generalnie wszędzie jest to samo. Ogłoszenia się powtarzają. Najczęściej mieszkania wystawiane są przez pośredników na kilku z tych portali jednocześnie. Jednak czasem zdarzają się oferty "prywatne". To co oczywiście przeważa w takich serwisach nad papierowymi wydaniami gazet z ogłoszeniami, to możliwość szybkiego i łatwego wyszukiwania konkretnych ofert z dokładnością, do miasta, dzielnicy, ulicy, ceny, metrażu, i wielu innych parametrów. Z czego z lubością korzystamy.<br />
Co ciekawe, czasem to samo mieszkanie w kilku serwisach ma inną cenę. Dlatego, nawet jak już mamy upatrzone jakieś lokum, to na wszelki wypadek warto szybko rzucić okiem do pozostałych serwisów.<br />
Dzięki Internetowi, mimo, że mamy dwójkę bardzo wymagających <a href="http://googoolki.blogspot.com/" target="_blank">dzieciaków</a>, i mimo, że jesteśmy w stanie raz w tygodniu poświęcić raptem 11 minut na poszukiwania naszego wymarzonego mieszkania, jesteśmy pełni optymizmu i zapału. Przed naszymi oczami przewijają się setki ogłoszeń na sekundę, kolorowe zdjęcia przeplatają się z kiepskiej jakości skanami rzutów i komputerowo generowanymi wizualizacjami. Nasze palce zgrabnie przebiegają po touchpadzie i jeszcze jednym klawiszu podczas segregowania, katalogowania i odrzucania coraz to kolejnych propozycji. Co chwila powietrze przecinają okrzyki: "Patrz! - Za małe!", "To! - Bez balkonu!", "Kliknij tutaj! - Przecież to GdynnNNNIIIIAA!!!" oraz "W tej kuchni nie ma drzwi!".<br />
Wszystko pięknie i wspaniale, ale tak na prawdę to wygląda zupełnie inaczej. Nie ma zapału i szukamy raczej od niechcenia. A jak już coś znajdziemy, to okazuje się, że jest za drogie i wtedy obrażamy się na cały świat...<br />
Ale nie ustajemy, bo przecież ono gdzieś tam jest.</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-89474360651532839212009-10-27T10:39:00.004+01:002010-02-23T20:47:13.717+01:00Tatowe inwestowanie w edukacjęTa decyzja dojrzewała w Tacie już od kilku dziesięcioleci. Dojrzewała długo. Może nawet bardzo długo. Wielu powie, że za długo. Niemniej jednak pewnego lipcowego dnia ujrzała światło dzienne. Zdarzenie to miało miejsce na progu pewnej instytucji.<a name='more'></a><span class="fullpost" id="intertext1"><br />
Wielu z Was zadaje sobie zapewne pytanie, co się działo z nami podczas tych kilku późnowiosenno-letnio-wczesnojesiennych miesięcy. Nie odzywaliśmy się ani słowem do Was. Wielu z Was mogło wręcz poczuć się urażonych. Inni podejrzewali, że wystrychnęliśmy wszystkich na dudka i zrealizowaliśmy swój cel, nic nikomu nie mówiąc. Jeszcze inni myśleli, że trzej bandyci napadli na bank, i wzięli nas na zakładników. Ścigała nas cała policja. Zdołaliśmy uciec ale doszło do wypadku. Gdy odzyskaliśmy świadomość nie pamiętaliśmy niczego. Zabrał nas były więzień, sądząc, że jesteśmy zbiegami. Ukrył nas w kontenerze na statku do Stambułu. Tam trafiliśmy na Afgańczyków, z którymi mieliśmy jechać, wykraść rosyjskie głowice nuklearne. Ale nasz wóz wpadł na minę na granicy z Tadżykistanem. Przeżyliśmy, przygarnięci w górskiej wiosce i staliśmy się mudżahedinami. I ci, którzy tak pomyśleli, przestali czytać naszego bloga sądząc, że będziemy teraz przez resztę życia jeść barszcz w durnych czapeczkach...<br />
Tak czy inaczej, chcielibyśmy uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć o tym, co jedno z nas, w tym przypadku, Tata, porabiało w tym czasie. Dalsze uchylanie rąbka o pozostałych członkach Rodzinki będzie miało miejsce w następnych wpisach, więc nie odchodźcie od odbiorników. Wracając do Taty. Jak zapewne wszyscy wiedzą, najlepszą inwestycją pod słońcem jest inwestycja we własną edukację. Tak samo myśli Tata. A ucieleśnienie tej myśli nastąpiło właśnie owego dnia lipcowego, na progu pewnej szkoły.<br />
Najpierw jednak miały miejsce pewne podchody. Na forum w pracy Tata mimochodem rzucił pytanie, czy ktoś zna, ewentualnie mógłby polecić jakąś dobrą szkołę, gdzie jest wykwalifikowana kadra. Z czeluści internetowego forum odezwał się nierówny i niemrawy chórek głosów, mówiących, że i owszem coś tam słyszeli, że córka jednego skończyła tę, a siostrzeniec innego chodzi do tej, natomiast wnuczek kogoś tam ma zamiar iść do tej, ale generalnie, to żadnych konkretów nie znają bo oni osobiście, pokończyli szkoły w zeszłym milenium.<br />
Uzbrojony w tę wątłą wiedzę, wspierany kilkoma zapytaniami do pewnej popularnej wyszukiwarki internetowej, Tata przystąpił do wybierania szkoły. Wybrał tę, która była najbliżej.<br />
I tak oto, nastał ten dzień lipcowy i Tata stanął na progu. Na progu Szkoły. A właściwie to Ośrodka. A konkretniej, to Ośrodka Szkolenia Kierowców.<br />
Zaskoczeni? To wyobraźcie sobie, jak zaskoczony był Tata! Ni stąd ni zowąd zasiadł w szkolnej ławie i choć decyzja dojrzewała w nim już dość długo, to i tak chyba do tej pory się z nią nie oswoił i raczej traktował ją jak pasożyta niż jak protokooperanta. <br />
Na szczęście siedzenie w ławach szybko się skończyło, a na nieszczęście zaczęło się siedzenie za kierownicą. Tata grzecznie posiedział kolejne 30 godzin, wykonując wszystkie polecenia, które wypowiadał instruktor. Warto zauważyć, że często wykonywał je poprawnie i tylko czasem, podczas jazdy przez bardziej ruchliwe skrzyżowania, zasłaniał oczy dłońmi. <br />
Przyjemność uczestniczenia w takim kursie kosztowała około 23,4% naszych miesięcznych dochodów. Ale wszystko było w porządku. Na koniec rachunek się zgadzał. Została do wyjeżdżenia jeszcze tylko jedna godzina. Nie wiedzieć czemu, płatna ekstra - 132zł, poprzedzona jakimś kwizem komputerowym. Tak naprawdę, to nawet miała być niepełna godzina. Maksymalnie 45 minut. A może nawet 25? Co prawda tego właśnie dnia spadł pierwszy śnieg. Ale przecież to nie powinien być żaden problem, nawet dla kogoś, kto zawsze jeździł przy bezchmurnym niebie. Naprawdę wszystko szło dobrze, aż do chwili, gdy pan egzaminator kategorycznie zażądał, oddania mu kierownicy. Wtedy okazało się, że Tata ma jednak jeszcze jedną super płatną godzinę jazd przed sobą. Tym razem trochę taniej, bo tylko 112zł, ale za to już bez zabawy w "Milionerów".<br />
To właśnie robił Tata, gdy nie pisał wpisów na blogu. Inwestował. I nadal inwestuje. Będziemy Was na bieżąco informować, czy inwestycja ta przyniesie kiedykolwiek jakiekolwiek korzyści. <br />
Hasło do niezapomnienia: Jedźcie bezpiecznie! I nigdy nie wymuszajcie pierwszeństwa na innych uczestnikach ruchu. Szczególnie podczas opadów śniegu. A już na pewno nie wtedy, gdy obok was siedzi pan, od którego zależy, na co wydacie kolejne 112zł. <br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-25931448661557042102009-10-24T23:30:00.008+02:002010-02-23T20:47:27.142+01:00Kocie wakacjeNasza kotka spędziła sporą część wakacji w domu. Ale nie w naszym domu, tylko w sensie domu wolno stojącego w przeciwieństwie do miejsca, w którym zazwyczaj mieszka czyli mieszkania.<a name='more'></a><span class="fullpost" id="intertext1"><br />
Wyjeżdżaliśmy, jak zwykle w okresie wakacyjnym, w kilka miejsc, ale tym razem stwierdziliśmy, że nie damy rady zabrać jej ze sobą. Do tej pory zazwyczaj jeździła z nami, ale teraz, gdy nasza rodzinka się powiększyła, sami ledwo się pakujemy do naszego bolidu, a i tak, żeby Mama mogła zmieniać bieg, Tata musi przekładać wanienkę nad głową. Poza tym długie podróże naszej kotce nie służą. Skutkiem tego wylądowała na przechowaniu. <br />
Będąc na wpół wolna (mogła sobie hasać po ogródku i po całej okolicy niczym kucyk z krainy tęczy) udowodniła, że mimo wieloletniego przetrzymywania w czterech ścianach mieszkań wszelkiej maści, nie zatraciła swoich instynktów łowieckich. Nie dość, że przytyła pokaźnie, to jeszcze przynosiła co jakiś czas do domu różnorakie świeżo-upolowane zwłoki, dziękując tym samym za dobre traktowanie i możliwość hasania. I w ten sposób po raz kolejny udowodniła, że ma jeszcze wiele tajemnic, o których istnienie nawet byśmy jej nie podejrzewali.<br />
Tymczasem możecie sobie obejrzeć kolejny odcinek przygód kota Simona. I tutaj uwaga - nie chodzi o to, że kot ma na imię Simon. Chodzi o to, że właścicielem kota jest Simon. Może lepiej napisać Simonowego kota? Tak, czy inaczej filmik pokazuje między innymi jak kot zachowuje się, gdy jest wdzięczny.<br />
<br />
<object width="425" height="261"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/I1qHVVbYG8Y&hl=en_GB&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/I1qHVVbYG8Y&hl=en_GB&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="295"></embed></object><br />
<br />
A tu coś dla fanów przygód tego miłego kociaka.<br />
<a href="http://merlin.pl/Kot-Simona-Sam-o-sobie_Simon-Tofield/browse/product/1,698980.html" target="_blank">Kot Simona. Sam o sobie</a><br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-65105557519101134752009-10-22T15:48:00.003+02:002010-02-23T20:47:40.554+01:00Nagonka na "Rodzinę na swoim"Ostatnio w jednej z internetowych gazet często czytanych przez Tatę pojawiło się kilka artykułów na temat "kredytów z dopłatą". Niby nic ciekawego, bo przecież kredyty te są bardzo popularne, ale zastanawiające jest, że artykuły te mają dość negatywny wydźwięk a ich autorzy raczej przestrzegają przed braniem tego typu kredytów.<a name='more'></a><span class="fullpost" id="intertext1"><br />
Co mamy sobie myśleć, gdy czytamy takie nagłówki:<br />
<a href="http://forsal.pl/artykuly/358245,uwaga_na_miny_w_rodzinie_na_swoim.html" target="_blank">Uwaga na miny w Rodzinie na Swoim</a><br />
<a href="http://forsal.pl/artykuly/357809,rodzina_na_swoim_drozsza_niz_zwykly_kredyt.html" target="_blank">"Rodzina na swoim" droższa niż zwykły kredyt</a><br />
<a href="http://forsal.pl/artykuly/363245,kredyt_z_doplata_moze_okazac_sie_drozszy_od_walutowego.html" target="_blank">Kredyt z dopłatą może okazać się droższy od walutowego</a><br />
Jest kilka możliwych wytłumaczeń. Być może ktoś "na górze" zdecydował, że pomysł z dopłatami cieszy się zbyt dużą popularnością i, co za tym idzie, kosztuje za dużo. A przecież mamy szybkorosnącą dziurę budżetową... Więc "poprosił" dziennikarzy o parę słów dla uspokojenia tej gorączki.<br />
Inna możliwość to taka, że banki przy okazji rzeczywiście próbują nas oskubać z ciężko zarobionego grosza. Bo to, że państwo dorzuci się do naszej raty, można wykorzystać - umiejętnie tę ratę zwiększając. W ten sposób, nie dość, że my będziemy zadowoleni, bo przecież czujemy, że płacimy mniej niż za normalny kredyt, to jeszcze bank będzie zadowolony, bo dostanie więcej niż za normalny kredyt.<br />
A może po prostu dziennikarze i analitycy wzięli do ręki kalkulatory i policzyli że, kredyt z dopłatą jest tańszy w porównaniu do takiego samego kredytu bez dopłaty. Tylko, że to nie nadaje się za bardzo na newsa, bo jak wiadomo złe wiadomości sprzedają się lepiej. Ale można przecież porównać ten kredyt do innego kredytu. Weźmy na ten przykład najdroższy możliwy kredyt z "Rodziną..." i najtańszy możliwy kredyt bez "Rodziny...", albo nawet dorzućmy jeszcze kredyty walutowe i co widać? Ano widać jak na dłoni, że trzeba uważać.<br />
No właśnie, to jest chyba najważniejszy wniosek po lekturze tych artykułów. To prawda, że są droższe i tańsze kredyty, to prawda, że są kredyty złotówkowe i walutowe, to prawda, że są mieszkania o różnych metrażach, to prawda, że są różne banki z różną polityką udzielania kredytów, to prawda że dopłaty do kredytu nie są obowiązkowe. I trzeba o tych wszystkich prawdach pamiętać. Bo każdy z tych czynników ma wpływ na wysokość rat. Jeżeli nie chcemy przepłacać, trzeba koniecznie wykonać kilka obliczeń. Dlatego jak już będziemy mieć konkretne mieszkanko na oku, to złapiemy kalkulatory i arkusze kalkulacyjne w dłoń i wyruszymy w rajd po bankach w poszukiwaniu takiego, który da nam najwięcej i zabierze najmniej. <br />
A pomóc w tym mogą na przykład takie zestawienia:<br />
<a href="http://forsal.pl/artykuly/362144,gdzie_po_kredyt_rodzina_na_swoim.html" target="_blank">Gdzie po kredyt Rodzina na Swoim</a><br />
Ale pamiętajcie - pomóc, a nie zastąpić. Nie pozwólmy gazetom decydować za nas, jaki kredyt jest dla nas najlepszy i na co mamy przeznaczać nasze pieniądze.<br />
A jakie Wy macie wrażenia po przeczytaniu tych artykułów?<br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-90650837225730166892009-10-11T12:00:00.005+02:002010-02-23T20:48:01.035+01:00Pomysłowy BomblomilJesień już przyszła. Widać to gołym okiem za oknem. O ile jeszcze przedwczoraj dało się wyjść na zewnątrz, zebrać kiść żółtych, brunatnych, czerwonych, bordowych i brązowych liści, zapakować je pod antyramkę oraz do szklanego wazonu, o tyle wczoraj taka sztuka nam się nie udała. Po 148 metrach, mokrzy i zmarznięci zawróciliśmy do domu. Tam, patrząc za okno, stwierdziliśmy bezapelacyjnie, że jesień już tu jest.<a name='more'></a><br />
<span class="fullpost" id="intertext1">Zanim zaczniecie czytać dalej - ostrzeżenie. Ten wpis jest dedykowany głównie rodzicom dzieci w wieku głównie przedprzedszkolnym lub wczesnoprzedszkolnym. Być może znajdą tu jeszcze coś dla siebie faceci, którzy zawsze mają w sobie małe dziecko. Tacy jak Tata. Reszta, poza oczywistą przyjemnością obcowania ze słowem pisanym, nie znajdzie poniżej nic interesującego.<br />
I w ten zawoalowany i jakże płynny sposób, łącząc powyższe dwa akapity, dochodzimy do tematu dzisiejszych rozważań. Czyli dzieci podczas jesieni. Jak wiadomo dzieci plus jesień to niekończące się pasmo błota prowadzące od drzwi wejściowych do każdego zakamarka mieszkania. Do tego koniecznie trzeba doliczyć również mokre ubrania, wodę w kaloszach, wodę w kieszeniach, wodę w kapturze, zmarznięte ręce, zmarznięte nogi, gorące czoło, katar, kaszel itd. itp.<br />
Z drugiej strony, można dziecka nie wypuszczać z domu. Pomysł tylko z pozoru lepszy, bo, jak wiadomo, dziecko w domu, to dziecko, które wcześniej, czy później zaczyna się nudzić. A mieć nudzące się dziecko w domu to tak, jakby brać udział w filmie grozy. Pojawia się napięcie, które stopniowo narasta do granic wytrzymałości. I już po minucie można być pewnym, że zaraz coś się wydarzy. I to na pewno coś złego. Sami sprawdźcie, ile macie w domu noży, nożyczek, plastikowych torebek, sznurków, kabli pod napięciem, urządzeń elektrycznych, gniazdek, szklanek pełnych wrzątku, szklanych termometrów rtęciowych. A przecież przed nudzącym się dzieckiem nic nie da się ukryć...<br />
Dlatego poniżej przygotowaliśmy kilka porad, co można wspólnie z dzieckiem robić w czasie, gdy wyjście na powietrze grozi poczuciem dyskomfortu, tak abyśmy wszyscy mieli przy tym odrobinę zabawy. Potrzebne będą flamastry, kartki, nożyczki, taśma klejąca, klej, jakieś śmieci, młotek, gwoździe, śrubokręt, kombinerki, wiertarka, woltomierz, zwój drutu, lutownica, plastry i bandaże. Lepsza jest też gaza jałowa niż wata lub lignina, ale o tym w którymś z następnych wpisów...<br />
Warto mieć powyższe przybory przygotowane gdzieś w niedostępnym dla dzieci miejscu. Najlepiej do tego nadaje się inny budynek. Ewentualnie piwnica. Czasem wystarczy szafka. Koniecznie zamykana na klucz. A klucz schowany w niedostępnym dla dzieci miejscu. Najlepiej w innym budynku...<br />
Przydałoby się również zajrzeć do archiwum, obejrzeć "Pomysłowego Dobromira", "MacGyvera", "Adama Słodowego" i poczytać "Bawię się budując modele". Dalej znajdziecie kilka zrealizowanych pomysłów związanych głównie, nie wiadomo czemu, z lataniem, które, jak do tej pory skutecznie wprowadzaliśmy w życie i które, jak do tej pory, pozwalały na kilka godzin zapomnieć o istnieniu Starszego Brata i Taty.<br />
Po pierwsze, samolociki z papieru. Hit nieustający. Proste, łatwe i przyjemne w wykonaniu. Przy odrobinie szczęścia zabawa na kilka dni. Samolociki można pokolorować, albo powyklejać. Jak się znudzą, można je polać wodą i zrobić z nich wielką, mokrą kulę z papieru o nieznanych zastosowaniach.<br />
Kontynuując temat, samolot, dużo większy, można zrobić z dużego kartonowego pudełka po stole z IKEI. Karton trzeba odpowiednio pociąć i posklejać taśmą. Najlepiej, jeżeli samolot jest wystarczająco duży, żeby mały się do niego zmieścił. Trochę zabawy przy tym jest. Można w podłodze zrobić dziurę i przymocować paski, pełniące rolę szelek. Strój na Halloween jak się patrzy, pod warunkiem dorysowania po bokach płomieni i skaczących ludzików.<br />
Kawałek torebki foliowej, nitki i lekki ciężarek wystarczą aby mieć wolno opadający spadochron.<br />
Natomiast stary flamaster, gumka do włosów, drucik i nieśmiertelna taśma klejąca po odpowiednich machinacjach przerodzą się w latający helikopter.<br />
Jak ktoś nie lubi podniebnych wojaży, może ze starej, drewnianej, ikeowskiej <a href="http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/36381600">suszarki do naczyń</a> zrobić półmetrowej wysokości dźwig. Wystarczy dodać korbkę, sznurek i haczyk i dziecko mamy z głowy na wiele godzin.<br />
Zabawa w kąpieli, mimo, że również grozi zamoczeniem, bądź wręcz zalaniem całej łazienki, może być bardziej interesująca, gdy zamiast wody lejącej się z kranu, pokażemy dzieciakom, jak działa zasada naczyń połączonych. Wystarczy umieścić gdzieś wyżej pojemnik z wodą i włożyć do niego jeden koniec rurki wyrwanej z wozu strażackiego. Drugi koniec trzymamy poniżej lustra wody. Po zassaniu, woda będzie sama wypływać z wyższego pojemnika. Należy jednak zwrócić uwagę, gdzie nasza pociecha kieruje drugi koniec węża. W naszym przypadku, zupełnie niespodziewanie, w zasięgu dziecka siedzącego w wannie znalazł się kosz z praniem. Dlatego zwróćcie koniecznie uwagę na wszelkie przedmioty, które chcielibyście zachować w stanie suchym, znajdujące się w promieniu czterech metrów od epicentrum.<br />
Oczywiście, do zabawy można również użyć telewizora, książeczek, kolorowanek, wycinanek, samochodzików, klocków, migających i wyjących zabawek, pociągów z torami pod górę, plasteliny, modeliny, ciastoliny i czego sobie tylko zażyczymy i co tylko znajdziemy w sklepie z zabawkami. Ale prawda jest taka, że to właśnie te zabawki, które same zrobimy cieszyć będą najbardziej. Może niekoniecznie nasze dzieci, ale na pewno nas.<br />
A jakie Wy macie pomysły na jesienne zabawy z dziećmi? Tata przebąkuje ostatnio coś o latającym modelu samolotu na baterie. Już nawet zakupił lutownicę i wymontował silniczki i kabelki z kolejki i autka...<br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-3036178421568727182009-10-10T12:25:00.002+02:002010-02-23T20:48:18.698+01:00Pierwsze dni z nowymi limitamiNowy limit w programie Rodzina na swoim, ten, który nas najbardziej interesuje - krakowski, wygląda bardzo interesująco. Pomalutku się z nim oswajamy, badamy go z każdej strony i ostrożnie głaszczemy. Nie jest do nas jakoś szczególnie bojowo nastawiony, więc nawet spanie z nim w tym samym pokoju nas nie niepokoi. A ponieważ pojawił się w naszym życiu tak niespodziewanie, koniecznie musieliśmy się z tym przespać. Nie obawiamy się, że w nocy, pod osłoną ciemności rzuci się na nas z zębami. Właściwie, to jest taki dość milutki i łasi się niemiłosiernie. Ale ciągle jeszcze nie wiemy, czy jest mały, ale wygląda na duży, czy wręcz przeciwnie, jest ogromny, ale nam się wydaje za mały...<a name='more'></a><br />
<span class="fullpost" id="intertext1">Pierwsza nasza reakcja, gdy go zobaczyliśmy, to hurraoptymistyczne i całkiem niezależnie przez Tatę i Mamę wykonane rzucenie się na serwisy internetowe oferujące mieszkania na wszystkich dwu rynkach. Ale po kilku dniach, gdy emocje lekko opadły, zauważyliśmy, ze zgrozą, że wcale tak cudownie nie jest i tak naprawdę to te mieszkania nam się zwyczajnie nie podobają. Musimy jednak ochłonąć i przeanalizować całą tę sytuację na zimno.<br />
Wygląda to jednak tak, że mamy naprawdę mało czasu aby zająć się tym intensywniej. Dwójka dzieciaczków daje nam w kość na trzy zmiany. Jak Tata w pracy, to Mama ugania się za obojgiem. Gdy Tata wraca, oboje z Mamą uganiają się za obojgiem. Jak Mama śpi, to Tata się ugania za obojgiem. A jak Tata śpi, to tak chrapie, że się sąsiedzi budzą. Wiecznie zmęczeni i niewyspani, ale za to szczęśliwi. No bo przecież Mała ma dwa nowe zęby, o czym zawiadamia nieustannie przez ostatnich kilka tygodni, a Starszy Brat potrafi policzyć do dziesięciu: "raz, dwa, pięć!". A na dodatek wszyscy uwielbiamy naszą Fasolę. Tata uwielbia jak o 2 rano zgłasza intensywnym miauczeniem, że ma ochotę na małe co nieco, Mama uwielbia jak o każdej porze dnia i nocy tępi pazurki na każdym skrawku materiału w jej zasięgu, Mała uwielbia trzymać ją za ogon tak mocno, że aż chrupie, a Starszy Brat uwielbia ją całym sobą do podłogi.<br />
Wracając do mieszkania, to już niedługo zasiądziemy do poważnej rozmowy i podejmiemy jakieś decyzje. Dość tego leniuchowania!<br />
A propos leniuchowania, napiszcie, jaki Wy macie stosunek do nowych poziomów cen za metr kwadratowy? Wpływa to jakoś na Was i wasze życie, czy raczej nie?<br />
</span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-72563401437217423742009-10-02T12:05:00.003+02:002009-10-02T12:44:11.252+02:00Po wakacjachJak już wszyscy wiecie, wakacje w tym roku się skończyły. Może niekoniecznie dla wszystkich, ale na pewno dla kogoś. Uczniowie zasiedli w ławach szkolnych już kilka tygodni temu. Przed chwilą dołączyli do nich studenci. Pozostała część społeczeństwa skazywana jest właśnie na jesień. Jak do tej pory przebiega to dość delikatnie (idealnie pasuje tu określenie "złota polska") i poza przejmującym mrozem nic właściwie nie wskazuje na to, że lata już z nami nie ma.<br /><span class="fullpost" id="intertext1"><br />Wracając do myśli przewodniej tego bloga, zapewne wielu z Was zadaje sobie pytanie, co tak naprawdę robiliśmy przez ostatnie kilka miesięcy. Zarówno związanego z naszym wymarzonym mieszkaniem jak również całkiem z nim nie związanego. Prawda jest taka, że gdyby ktoś z Was miał chęć zapytać nas o to pierwsze wprost, nasz dialog wyglądałby zapewne jakoś tak:<br /><blockquote>- Hej! Co tak naprawdę robiliście przez ostatnie kilka miesięcy w sprawie waszego wymarzonego mieszkania?<br />- Nic.</blockquote><br />Tak, trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie ten dialog musiałby wyglądać. Ale nic straconego, dajemy Wam jeszcze jedną szansę:<br /><blockquote>- Może chociaż oglądaliście jakieś mieszkania?<br />- Nie.<br />- Może chociaż przeglądaliście ogłoszenia w prasie albo w internecie?<br />- Nie.<br />- No to może rozmawialiście z jakimiś przedstawicielami banków, deweloperów, dostawców dywanów?<br />- Nie.<br />- Artykuły w gazetach?<br />- Nie.<br />- Ogłoszenia na słupach?<br />- Nie.<br />- Jakieś małe targi mieszkaniowe?<br />- Nie.<br />- Czyli nic nie zrobiliście?<br />- Nic.</blockquote><br />Taka jest prawda i musicie się z nią oswoić. My się oswoiliśmy i bijemy się oczywiście nogami w piersi i zarzekamy się, że to się już nigdy nie powtórzy, że będziemy pamiętać, że następnym razem będziemy już grzeczni. Niczym trzyipółlatek przyłapany z jedną nogą na stole kuchennym z miseczką po rosole w jednym ręku, trzymający drugą ręką kota, wbitego pazurami w lodówkę, za ogon i krzyczący: "Ale ja cię lubiem koteczku!"... Żeby nie było wątpliwości, rosół wraz z makaronem (wolicie określenie makaron czy kluski?) zalega na każdej powierzchni, która zapewne i bez tej dodatkowej warstwy idealnie by się nadawała do poślizgnięcia się na niej. To jest niesamowite, że dziecku w pewnym wieku potrzeba tylko dwóch punktów oparcia dla zachowania równowagi. Na przykład stopy w mokrej skarpetce na krawędzi śliskiego stołu i ogona kota zwisającego skądinąd.<br />Wracając do tematu. Pozostaje jeszcze pytanie o to, co wobec tego robiliśmy w tym letnim czasie? Odpowiedź prawdopodobnie pojawi się kiedyś na łamach tego bloga, więc zaglądajcie co jakiś czas, bo naprawdę będzie o czym czytać!<br />A teraz to co najważniejsze. My się przyznaliśmy do naszej bezproduktywności. Pytanie, co Wy zrobiliście mając do dyspozycji tyle wolnego czasu? I niech nasza historia nie będzie dla Was żadnym usprawiedliwieniem! <br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-42865348129776223882009-10-01T08:36:00.003+02:002009-10-01T08:51:22.600+02:00Nowe wskaźniki w IV kwartale 2009 dla Rodziny na swoimJest już oficjalna informacja na stronach <a href="http://www.bgk.com.pl" target="_blank">Banku Gospodarstwa Krajowego</a> o średnich wskaźnikach przeliczeniowych kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych obowiązujących w czwartym kwartale 2009 roku. Z <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&catId=306&pl" target="_blank">tej strony</a> można pobrać <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&controller=site&command=getFile&id=1535" target="_blank">ten dokument</a>, gdzie jest napisane, że średnich wskaźnikach przeliczeniowych kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych w Krakowie, czyli informacja, która wciąż (mimo, że nie informowaliśmy Was o tym już od dłuższego czasu) nas najbardziej interesuje, to 6055zł.<br /><span class="fullpost" id="intertext1"><br />Widać więc wyraźny wzrost z poziomu 534,30zł. Zmianie uległa również <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&artId=1141&pl" target="_blank">wartość stopy referencyjnej stanowiącej podstawę ustalenia wysokości dopłat do procentowania kredytów preferencyjnych</a> do poziomu 6,20%. Spadek ten jest spowodowany spadkiem trzymiesięcznego wskaźnika WIBOR, który stanowi podstawę do ustalania wysokości tej stopy.<br /><br />Co to tym razem dla nas oznacza? <br /><br />Po pierwsze, Kraków jest już mniej inny. Co prawda wciąż odstaje od Poznania, Wrocławia, Warszawy, Bydgoszczy, Torunia, Olsztyna, ale udało mu się dogonić Łódź. Co prawda ceny mieszkań w Krakowie również odstają od cen w większości miast, ale w drugą stronę...<br /><br />Po drugie, wygląda na to, że deweloperzy postawili na swoim i nie zmniejszając cen w okresie wakacyjnym, udało im się osiągnąć ceny mieszkań które teraz czasem wpadają pod ten nowy limit. <br /><br />Po trzecie, konieczność poprawienia domyślnych wartości w naszym <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/02/kalkulator-rodzina-na-swoim.html" target="_blank">kalkulatorze</a>, co niniejszym uczyniliśmy.<br /><br />Ciąg dalszy nastąpi. Rozpoczęcie nowego roku akademickiego zobowiązuje. Czas rozpakować walizki i powrócić z realnych wakacji do pracy nad wymarzonym mieszkaniem.<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-43298165869243064682009-05-05T20:57:00.001+02:002009-05-05T20:50:05.044+02:00A jak już będziemy mieć mieszkanie, to wtedy co?Rachunki, rachunki, rachunki...<br />Taki na przykład rachunek za prąd. Niby prosta sprawa - przychodzi, my go bierzemy, zanosimy do odpowiedniego okienka i opłacamy. Normalnie jak w bajce, jak w jakimś idealnym, naoliwionym mechanizmie. No po prostu żyć i nie umierać. Tylko, czy aby na pewno?<br /><span class="fullpost" id="intertext1"><br />Jakiś czas temu, przy okazji jednej z podwyżek cen energii elektrycznej trafił się nam taki interesujący artykuł: <a href="http://forsal.pl/wiadomosci/polska/107202_dostales_rachunek_za_prad_to_zobacz_za_co_naprawde_placisz.html" target="_blank">Dostałeś rachunek za prąd to zobacz za co naprawdę płacisz</a>. Po jego lekturze można stwierdzić, że to co popularnie nazywamy rachunkiem za prąd, tak naprawdę z prądem ma mniej wspólnego niż myśleliśmy.<br /><br />Z tytułu posta można by wywnioskować, że w tej chwili nie mamy tej wątpliwej przyjemności opłacania rachunku za prąd i czekamy z możliwością skorzystania z niej aż do chwili nabycia mieszkania. Otóż nic bardziej mylnego. Tak się składa, że obecna umowa wynajmu lokalu, w którym zamieszkujemy nakłada na nas obowiązek uiszczania takich właśnie opłat. Tak się złożyło, że kilka dni temu dostaliśmy nowe rozliczenie za poprzednie pół roku i przy tej okazji obejrzeliśmy dokładnie fakturę wystawioną przez naszego dostawcę energii. I co? Rzeczywiście, to co wcześniej wyczytaliśmy z powyższego artykułu jest prawdą. Na fakturze osobno wymienione są pozycje:<br /><ul><li>Energia elektryczna</li><li>Opłata jakościowa</li><li>Opłata dystrybucyjna zmienna</li><li>Opłata przejściowa</li><li>Opłata dystrybucyjna stała</li><li>Opłata abonamentowa</li></ul><br />Na dodatek, po podliczeniu sum dla poszczególnych miesięcy okazało się, że energia elektryczna to tak naprawdę zaledwie 49,1% kwoty, którą za cały ten okres zapłaciliśmy. A reszta? Reszta to właśnie opłaty. Najśmieszniejsza z nich to opłata jakościowa, która w naszym wypadku to trochę ponad 2 złote miesięcznie. Jest to "opłata zmienna, która pokrywa koszty utrzymania równowagi systemu elektroenergetycznego". Aż strach pomyśleć o jaką równowagę tu chodzi, może ta równowaga jest bardzo istotna i jej zaburzenie mogłoby wywołać jakąś katastrofalną reakcję łańcuchową? W takiej sytuacji te 2 złote, to chyba nie jest wygórowana cena.<br /><br />Tymczasem liczyliśmy dalej i wyszło nam, że zużywamy 168,8 kilowatogodzin energii elektrycznej miesięcznie i to w miesiącach zimowych, o ile można je tak nazwać. Czy to dużo, czy mało? Jeżeli policzymy, że jest to tyle, co zużyłyby 4 żarówki 60 watowe, działając dzień i noc przez miesiąc, to wygląda na to, że mało. Dodatkowo, według <a href="http://ciekawnik.pl/content/view/351/">tego źródła</a> przeciętna czteroosobowa rodzina zużywa 4500 kilowatogodzin energii elektrycznej rocznie, podczas gdy nasza czteroosobowa rodzinka zaledwie odrobinę ponad 2000. Może to dlatego, że czteroosobową rodziną zostaliśmy stosunkowo niedawno, choć prawda jest taka, że przy malutkim dzidziusiu jednak częściej robi się pranie. Nawiasem pisząc, w powyższym artykule jest kilka porad, jak zrobić aby tej energii zużywać jeszcze mniej.<br /><br />Wychodzi na to, że i bez szczególnego oszczędzania (no może poza tym, że nie mamy telewizora, choć z drugiej strony używamy nie najnowszej a co za tym idzie zapewne niezbyt energooszczędnej kuchni elektrycznej) nie zużywamy dużo energii a moglibyśmy zużywać jeszcze mniej, gdybyśmy nie prali, nie gotowali i siedzieli po ciemku. Wniosek jest taki, że mamy jeszcze jakieś pewne pole do manewru. A na razie nie pozostaje nam nic innego jak wziąć rachunek, zanieść go w odpowiednie miejsce i zrobić z nim to co należy. <br /><br />Ciekawe jak to wygląda u Was? Czytaliście kiedyś swoje faktury? Zastanawialiście się za co tak naprawdę płacicie? Czy Wy też zużywacie tak zadziwiająco mało prądu i płacicie tak dużo dziwnych opłat?<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-13578235802061240502009-04-08T21:45:00.005+02:002009-04-09T10:22:38.285+02:00Spłaciliśmy kartę kredytowąJakoś umknęła ta informacja w natłoku wielu innych i, pozornie nieistotna, nie pojawiła się w poprzednich wpisach, mimo, że już kilka dni od tego faktu minęło. Jej nieistotność rzeczywiście jest pozorna, bo okazuje się, że żeby dostać kredyt na jakąś astronomiczną kwotę celem zakupienia czegoś idealnego, jak dowiedział się dziś Tata w jednym z banków, musimy wykazać się brakiem zobowiązań finansowych w stosunku do innych banków. Nie jest to oczywiście jedyny warunek, inne to na przykład ukrycie wydatków na samochód, wliczenie premii do wypłaty, załatwienie rozdzielności majątkowej i obowiązkowo spłata rozłożona na pół tysiąca rat.<br /><span class="fullpost" id="intertext1"><br />Wracając do karty. O tym, że warto zrobić wpis o pozbyciu się tego obciążenia, przypomniał nam AppFunds na <a href="http://appfunds.blogspot.com/2009/04/karta-kredytowa-do-kontroli-budzetu.html" target="_blank">swoim blogu</a>. Bo nie chodzi tu bynajmniej o taką zwykłą spłatę. To coś więcej. To jest spłata bez konieczności zaciągania kolejnego kredytu. Jak wszyscy wiemy, karty kredytowe dają nam możliwość pożyczenia od banku pieniędzy na pewien procent. Inaczej nie nazywałaby się "kredytowa". Jest to oczywiście bardzo wygodne dla użytkownika, dając mu możliwość kupienia czegoś, na co go w danej chwili nie stać, a być może będzie go stać w przyszłości. Kredyt taki jest często bardzo wysoko oprocentowany, choć zdarzają się wyjątki. Ze względu na to wysokie oprocentowanie, karty kredytowe, mimo swoich zalet, nie cieszyłyby się tak dużym zainteresowaniem, gdyby nie tak zwany okres bez-odsetkowy. Banki, aby zachęcić swoich klientów do brania plastikowych kredytów, umożliwiają spłatę zadłużenia bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów, o ile spłata ta nastąpi nie później niż 30, 50, 54 albo i więcej dni od momentu dokonania transakcji. I tu jest haczyk pogrzebany.<br /><br />Jeżeli jesteście rozsądnymi użytkownikami, karta kredytowa może Wam służyć. Jeżeli jednak nie zachowacie rozwagi, będziecie zmuszeni służyć jej. Jeżeli jesteście w stanie spłacić swoje zobowiązanie w stosunku do banku w czasie bez-odsetkowym, tracicie niewiele (w postaci opłaty za wydanie i corocznej opłaty za użytkowanie), ale jeżeli zrobicie to choćby dzień później, konsekwencje mogą być duże i z każdym kolejnym dniem będą rosnąć. I gdyby wszyscy byli rozsądni, zapewne bankom nie opłacałoby się udzielanie takich pożyczek. My początkowo myśleliśmy, że jesteśmy rozsądnymi użytkownikami naszej podstępnej karty kredytowej. Bo przecież spłacaliśmy zadłużenie w terminie, który gwarantował, że nie ponosiliśmy żadnych kosztów. Przez kilka lat utrzymywaliśmy taki stan rzeczy, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że z miesiąca na miesiąc to zadłużenie było coraz większe i z każdej kolejnej wypłaty należało oddać bankowi coraz większą ilość złotówek. Wpadliśmy w spiralę. Spiralę zadłużenia. Można śmiało powiedzieć, że co miesiąc spłacaliśmy kredyt, zaciągnięty dwa miesiące wcześniej, zaciągając kolejny kredyt.<br /><br />Wcale nie jest tak, że nam się to podobało. Wręcz przeciwnie, przyprawiało o ból zębów i obgryzione paznokcie. Po prostu co miesiąc trzeba było zapłacić taką kwotę, że to, co pozostało nie wystarczało na przeżycie do końca miesiąca, więc znów trzeba było użyć karty kredytowej. Kilka razy podejmowaliśmy bezskuteczne próby pozbycia się tego balastu. Aż do tego miesiąca. Dzięki systematycznemu podejściu do oszczędzania, o którym wspominaliśmy <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/03/czy-stac-nas-na-kredyt.html" target="_blank">wcześniej</a>, udało nam się odłożyć dużo więcej złotówek niż było potrzeba na pozbycie się tego plastikowego kamienia u szyi.<br /><br />W ten sposób kilka dni temu ostatecznie rozprawiliśmy się z problemem jakim, niepostrzeżenie, stała się dla nas karta kredytowa. Ogólnie naszą przygodę można podsumować tak:<br /><ul><li>nie wydaliśmy na nią ani grosza, firma Taty pokryła koszty wydania i rocznych opłat i zawsze co miesiąc spłacaliśmy zadłużenie do zera</li><li>rzeczywiście, czasem się przydała, gdy kupowaliśmy coś, na co nie było nas stać, ale było nam potrzebne</li><li>kosztowała nas naprawdę dużo stresów, gdy trzeba było dla niej co miesiąc oddać pół wypłaty</li></ul><br />Teraz, ten etap mamy już za sobą, możemy cieszyć się wypłatą w całej swej okazałości. Karta jest gotowa do likwidacji. Dzięki temu nasza zdolność kredytowa w oczach banków wzrośnie o kilkanaście stów. Może starczy na jakiś mebel.<br /><br />Jeżeli Wy też macie taki niezauważalny problem w Waszych portfelach, nie obawiajcie się i natychmiast przystąpcie do pozbywania się go. To naprawdę może zaoszczędzić trochę pieniędzy, a na pewno usunie z Waszego życia co najmniej jeden problem. <br /><br />Na koniec przypomnijmy sobie, jaki jest nasz cel, aby nie zniknął on nam z oczu zagrzebany gdzieś pod stosem planów mieszkań, wzorców umów kredytowych i arkuszy wypełnionych obliczeniami:<br /><blockquote>W tym roku kupujemy mieszkanie.</blockquote><br />A to nasze zasoby, które będziemy pożytkować w trakcie osiągania naszego celu:<br />Tata - 1szt.<br />Mama - 1szt.<br />Dzieci - 2szt.<br />Kot - 1szt.<br />Tysiące PLNów leżących na koncie w banku - prawie 9szt.<br />Tysiące PLNów co miesiąc zasilających nasze konto w banku - 5 i pół szt (paradoksalnie, w stosunku do sytuacji za oknem, jakaś podwyżka miała tu miejsce).<br />Czas - 1,5szt (jak się chce to i parędziesiąt minut tygodniowo się znajdzie).<br />Determinacja - obecna (wbrew pozorom trochę nam się chce).<br /><br />Tymczasem znikamy na kilka dni, aby w spokoju i w rodzinnym gronie, z dala od łącz internetowych, rozkoszując się otaczającą nas przyrodą, której urodę uwydatnia przyjemna temperatura powietrza, odpocząć od trudów i znoju związanych z naszymi poszukiwaniami.<br /><br />Życzymy Wam Wesołych Świąt!<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-56118270383067136142009-04-05T21:27:00.004+02:002009-04-06T10:07:48.560+02:00Jajka pomalowanePrzygotowania do świąt idą pełną parą. Kartki świąteczne wypisane, jajka pomalowane, bak napełniony. Staramy się, bezskutecznie, trwać przy naszym postanowieniu, że nie będziemy myśleć o mieszkaniu aż do świąt. <br /><span class="fullpost" id="intertext1"><br />Bezskutecznie dlatego, że Tata był wczoraj w ostatnim, przed czwartkowym wyjazdem, umówionym do oglądania mieszkania. I okazało się, że nie jest to może, <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/02/pierwsze-targi-cz-2.html" target="_blank">opisywane przez nas wcześniej</a>, mieszkanie idealne, ale posiada niemal wszystkie jego cechy. Poza dwiema. Po pierwsze, nie ma piwnicy czy też, jak kto woli, komórki lokatorskiej, choć posiada oddzielny, zamykany garaż ze sporą wnęką, gdzie spokojnie zmieszczą się rowery, kilka regałów, stare łóżko, stół i kilka krzeseł, więc ujdzie. Po drugie, jest trochę droższe niż limit zakładany przez "Rodzinę na swoim", mimo, że <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/04/nowe-wskazniki-w-ii-kwartale-2009-dla.html" target="_blank">limit wzrósł</a>. Tak, jest w naszym zasięgu, nawet jeśli nie zdecydujemy się na pomoc rządu, ale nie będziemy mieli możliwości wykończenia go. A przecież, nie po to się kupuje mieszkanie, żeby potem mieszkać na betonie przez 30 lat, do czasu spłaty kredytu. Choć i takie myśli chodzą nam po głowach. Co ciekawe, mieszkanie jest z rynku wtórnego, ale nie wykończone - nadal w stanie deweloperskim.<br /><br />Nie pozostaje nam nic innego, jak próba negocjacji ceny. Jeżeli się nam powiedzie, to szybciutko załatwiamy kredyt, finalizujemy transakcję, i bierzemy się za malowanie ścian, meblowanie wszystkich trzech pokoi, siedzenie w niedzielne popołudnia na balkonie z widokiem na zieleń, montowanie półek w garderobie i spiżarni, instalację wanny, układanie 63 metrów kwadratowych podłóg i wiele, wiele innych cudownych czynności, o których nie możemy obecnie przestać myśleć. Żeby się tylko udało. Macie może jakiś sprawdzony sposób na zbicie ceny?<br /><br />I w takim właśnie stanie wewnętrznego chciejstwa oczekujemy na nadchodzące kilka dni wolnego. Korzystamy z wiosny, spacerując nad stawami, wdychając świeże powietrze i delektując się ciepłymi promieniami słońca. Bardzo się staramy nie myśleć o mieszkaniu. Naprawdę.<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-67543838272366510642009-04-01T09:42:00.004+02:002009-04-01T10:15:07.676+02:00Nowe wskaźniki w II kwartale 2009 dla Rodziny na swoimJest już oficjalna informacja na stronach <a href="http://www.bgk.com.pl" target="_blank">Banku Gospodarstwa Krajowego</a> o średnich wskaźnikach przeliczeniowych kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych obowiązujących w drugim kwartale 2009 roku. Z <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&catId=306&pl" target="_blank">tej strony</a> można pobrać <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&controller=site&command=getFile&id=1024" target="_blank">ten dokument</a>, gdzie jest napisane, że średnich wskaźnikach przeliczeniowych kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych w Krakowie, czyli informacja, która nas najbardziej interesuje, to 5340,30zł.<br /><span class="fullpost" id="intertext1"><br />Wskaźnik ten dla Krakowa wzrósł z poziomu 4979,80zł. Zmianie uległa również <a href="http://www.bgk.com.pl/index.php?module=site&artId=843&pl" target="_blank">wartość stopy referencyjnej stanowiącej podstawę ustalenia wysokości dopłat do procentowania kredytów preferencyjnych</a> z poziomu 8,64% do poziomu 6,82%. Spadek ten jest spowodowany spadkiem trzymiesięcznego wskaźnika WIBOR, który stanowi podstawę do ustalania wysokości tej stopy.<br /><br />Co to dla nas oznacza? <br /><br />Po pierwsze, Kraków jest inny. Wyraźnie inny. To dobrze, bo właśnie dlatego to miasto wybraliśmy jako centrum naszego życia. Zależało nam aby mieszkać w innym mieście. Jeżeli ta inność ma się objawiać wyraźnie niższym wskaźnikiem na tle podobnych miast, nie będziemy załamywać rąk, bo paradoksalnie, może to oznaczać, że zapłacimy za nasze wymarzone mieszkanie mniej niż gdybyśmy chcieli je kupić gdzie indziej.<br /><br />Po drugie, nie należy wierzyć w <a href="http://www.bankier.pl/wiadomosc/Od-kwietnia-nizsze-limity-w-34-Rodzinie-na-swoim-34-1928355.html" target="_blank">każde słowo analityków</a>. Przewidywanie przyszłości to jednak trudna sztuka.<br /><br />Po trzecie, mimo, że <a href="http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,6445269,Tani_kredyt__Krakow_znowu_w_tyle.html" target="_blank">deweloperom się to bardzo nie podoba</a>, będą zmuszeni obniżyć ceny, jeżeli chcą sprzedać swoje mieszkania. W przeciwnym przypadku znajdziemy się w sytuacji, że mieszkania będziemy kupować na licytacjach przeprowadzanych przez banki sprzedające lokale pozostałe po upadłych deweloperach. <br /><br />Po czwarte, konieczność poprawienia domyślnych wartości w naszym <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/02/kalkulator-rodzina-na-swoim.html" target="_blank">kalkulatorze</a>, co niniejszym uczyniliśmy.<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-25412118130894598032009-03-30T22:34:00.009+02:002009-03-31T00:13:42.368+02:00Należy nam się przerwaZnów mamy kryzys. Nie chodzi nam o kryzys finansowy - na tym polu akurat odnosimy sukces za sukcesem. Tata dostał w pracy "Nagrodę w ramce" wraz z gratyfikacją finansową i wciąż czekamy na zwrot nadpłaconego w zeszłym roku podatku - ach ta "ulga na dzieci". Dopadł nas jednak kryzys przy realizacji naszego planu. Do tego za oknem nie jest miło. Wiosna zawitała jednego dnia i zmyła się wraz z deszczem. Błoto klei się do butów. Wszystkie inwestycje i place budów wyglądają tak samo. Odbiera nam to energię.<br /><span class="fullpost" id="intertext1"><br />Dziś Tata odwiedził bardzo drogie mieszkanie. Mieszkanie drogie aż do przesady, przynajmniej w naszym odczuciu. Jeszcze kilka miesięcy temu byłoby w cenie, powiedzmy, przeciętnej. Dziś ta sama cena, a wrażenie jakby trochę inne. Mieszkanie ładne, przestronne (prawie 70 metrów kwadratowych), stan deweloperski, a jakże, ale dużo lepiej wygląda niż mieszkanie oglądane w zeszły czwartek. Ściany proste, balkon duży, wykończony, okna drewniane, klatki schodowe duże, przestronne, winda, deweloper dobrze nam znany, bo jego mieszkanie było nam dane wynajmować przez kilka miesięcy. Ocena, jednym słowem, "dobra". Ale w dwóch słowach: "nie dobra". Brak zieleni dookoła, widok z okien na ścianę budynku na przeciwko, po drugiej stronie rozgrzebany plac budowy, na którym stoi niedokończony jeszcze dom a powstanie (albo teraz albo za kilka lat) jeszcze jeden, zasłaniając całkiem dostęp światłu. Tak naprawdę - bez rewelacji.<br /><br />Lepsze mieszkanie widzieliśmy w sobotę, akurat, gdy wiosna łaskawie zechciała się zaprezentować. Być może nasz entuzjazm tą właśnie wyczekiwaną porą roku jest podyktowany, ale powiedzieliśmy sobie: Tak, to jest to mieszkanie. Bierzemy. Tylko, że cena, tak, jak tego oglądanego dzisiaj, nie z tej planety. Chyba, że macie zbędne 100000zł, które chcielibyście nam ofiarować? Jeżeli tak, to dajcie znać w komentarzu poniżej. Dogadamy się co do szczegółów.<br /><br />Z ciekawości rzuciliśmy dziś okiem na ceny domów i mieszkań na rynku wtórnym. Tak właściwie, to chyba nie jest źle. Te same ogłoszenia wiszą już od kilku miesięcy, a ceny przy nich spadają. Kilka z nich wygląda nawet atrakcyjnie. Nawet do tego stopnia, że być może zainteresujemy się niektórymi. Wygląda to tak jakby nadchodził rynek kupującego.<br /><br />Tylko to czekanie na okazje jakoś nas irytuje. Rozmawiamy, oglądamy, porównujemy i ciągle wychodzi, że jest drogo i że kredyt to raczej na 40 lat niż na 10 a rata to raczej 50% wypłaty niż 10%.<br /><br />A na dodatek, wciąż chodzi nam po głowach własny ogródek obok własnego domku.<br /><br />Chyba jednak bez porządnej dawki wiosny się nie obejdzie. Musimy trochę odsapnąć. Postanowiliśmy, że do świąt trochę zwolnimy i powrócimy do tematu po lanym poniedziałku. Przecież do końca roku mamy na to czas. Odbębnimy jeszcze tylko dwa spotkania w bankach i luz.<br /><br />Aha, tak swoją drogą, to nie wiemy, czy wiecie, ale mamy Doradcę Finansowego! Serio. Tata spotkał go na ostatnich targach. Doradca nam doradza i sprawdza zdolność kredytową. Dziś dostaliśmy od niego warunki, na jakich możemy dostać kredyt w <a href="http://pkobp.pl/" target="_blank">PKO BP</a> na mieszkanie, którego chyba nie chcemy kupić. W każdym razie, zdolność jest, nawet wystarczy na wykończenie. Napisał też, że mieszkania zapewne potanieją, ale za to banki jeszcze nie zamierzają wchodzić w kredyty hipoteczne, a przynajmniej nie na taką skalę jak w przeszłości.<br /><br />Wracając do wykończenia, poza tym, że jesteśmy wykończeni, planujemy też jak będzie wyglądać to nasze wymarzone mieszkanko. Tu prym wiedzie głównie Mama, która sporządziła arkusz kalkulacyjny i umieszcza w nim podłogi, meble, lampy a nawet drzwi i pozostałe sprzęty, które będą nam niezbędne do życia na nowym. Przy każdej pozycji notuje skrupulatnie ceny, dodaje linki do stron znalezionych w sieci i dodaje swoje komentarze. Wygląda to mniej więcej tak:<br /><br /><table border="0" cellspacing="0" cols="4" rules="none" frame="void"> <colgroup><col width="86"><col width="163"><col width="68"><col width="86"></colgroup> <tbody> <tr> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top" width="86" height="38"><span style="font-size:78%;">karnisze</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="center" valign="top" width="163"><span style="font-size:78%;">podwójne drewniane</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top" width="68"><span style="font-size:78%;"><a href="http://www.laura-styl.pl/karnisze/karnisz-vegas-oslash-27-19-d-b-stary/700">http://www.laura-styl.pl/karnisze/karnisz- vegas-oslash-27-19-d-b-stary/700</a> </span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" sdval="160" sdnum="1045;0;# ##0,00" "[$zł-415];[RED]-# ##0,00" "[$zł-415]" align="right" valign="top" width="86"><b>160,00 zł</b></td> </tr> <tr> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top" height="38"><span style="font-size:78%;">parapet w mozaice</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="center" valign="top"><span style="font-size:78%;">3 sztuki (40cmx40cm)</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top"><span style="font-size:78%;"><a href="http://www.eplytki.pl/oferta.php?op=product&id=47521">http://www.eplytki.pl/oferta.php?op=product&id=47521</a> </span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" sdval="160" sdnum="1045;0;# ##0,00" "[$zł-415];[RED]-# ##0,00" "[$zł-415]" align="right" valign="top"><b>160,00 zł</b></td> </tr> <tr> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top" height="38"><span style="font-size:78%;">gniazdka</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="center" valign="top"><span style="font-size:78%;">internetowe, podwójny włączniki, 4 podwójne gniazdka</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top"><span style="font-size:78%;"><a href="http://www.dobregniazdka.pl/kategoria/alpina-dab/1">http://www.dobregniazdka.pl/kategoria/alpina-dab/1</a> </span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" sdval="220" sdnum="1045;0;# ##0,00" "[$zł-415];[RED]-# ##0,00" "[$zł-415]" align="right" valign="top"><b>220,00 zł</b></td> </tr> <tr> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top" height="38"><span style="font-size:78%;">dywan</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="center" valign="top"><span style="font-size:78%;">ok.150 cmx 200cm</span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" align="left" valign="top"><span style="font-size:78%;"><a href="http://www.e-dywany.pl/offer,list,1,3008,dywan_shaggy_67010_l.brown_160_x_230_.html">http://www.e-dywany.pl/offer,list,1 ,3008,dywan_shaggy_67010_l. brown_160_x_230_.html</a> </span></td> <td style="border: 1px solid rgb(0, 0, 0);" sdval="230" sdnum="1045;0;# ##0,00" "[$zł-415];[RED]-# ##0,00" "[$zł-415]" align="right" valign="top"><b>230,00 zł</b></td> </tr> </tbody> </table><br /><br />W ten prosty sposób szybko, łatwo i przyjemnie możemy policzyć ile będzie nas kosztowało życie w wybranym przez nas wykończeniu. Polecamy takie podejście. Zawsze można łatwo wprowadzić poprawki i wszystko jest w jednym miejscu.<br /><br />To chyba tyle na dziś z naszej strony. Czekamy na Wasze komentarze i uwagi. Jak Wam idzie szukanie mieszkania? Czy macie jakieś sprawdzone sposoby? A może znaleźliście już to czego szukacie?<br /><br />Na koniec dodamy, że z pewną niecierpliwością czekamy na pierwszego kwietnia, bo tego właśnie dnia będą ogłoszone nowe limity ceny za metr w ramach programu rządowego "Rodzina na swoim". Z <a href="http://nasze-m.blogspot.com/2009/02/kalkulator-rodzina-na-swoim.html?showComment=1238413800000#c4574740500673745701" target="_blank">Anonimowego źródła</a> wiemy, że nowy limit to okolice 5350zł dla Krakowa. To by oznaczało, że kilka mieszkań, które widzieliśmy, mogłoby wpaść do programu nawet bez licytowania. Ciekawe co na to pozostali deweloperzy.<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-79994007499426022282009-03-25T20:36:00.005+01:002009-03-25T21:47:36.587+01:00W oczekiwaniu na wiosnęNiby już jest, ale tak naprawdę to jeszcze jej nie widać. Niby kalendarz podpowiada, że to już, a jednak widok białych połaci za oknem jakoś temu przeczy. Wiosna powinna już wdzierać się do naszych mieszkań przez otwarte szeroko okna, delikatnym powiewem nagrzanego słońcem powietrza. Tym czasem nasze oczy skazane są na widok płatków śniegu gwałtownie pokrywających trawniki, które trawnikami są tylko z nazwy, bo właśnie słońca im trochę brakuje, aby nabrać delikatnej zielonej barwy.<br /><br />Jesteśmy spragnieni wiosny do tego stopnia, że postanowiliśmy te kilka dni, które nas od niej dzielą przepracować na jak najwyższych obrotach, aby jak najmniej czasu poświęcić na dobijanie się temperaturami, które same z siebie już dobiły do zera.<span class="fullpost" id="intertext1"> Za tym samobójczym postanowieniem kryje się ciężka harówka związana - z jednej strony z próbą, z góry skazaną na niepowodzenie, zachowania porządku w otaczającym nas wirze codziennych obowiązków, a z drugiej - z wyszukiwaniem podłóg, dobieraniem kolorów mebli, wirtualnym meblowaniem salonu, kuchni, sypialni, pokoju dzieciaków. Jakby tego było mało, Tata zabrał się za spamowanie deweloperów, czego skutkiem są trzy umówione wizyty na placach budów, jak również w wybudowanych już domach, połączone z fotografowaniem znajdujących się tam metrów kwadratowych powierzchni użytkowych.<br /><br />Nie siedzimy z założonymi rękami i nie czekamy aż to wszystko samo się zrobi, bo choć zapewne mogłoby się samo zrobić (bo nie takie cuda się zdarzały) to jednak wolimy czuć tę samolubną satysfakcję, że to my sami doprowadziliśmy do tego. Niestety ten stan ciągłego wypełniania jakiś obowiązków jest okropnie wyczerpujący i już zaczęliśmy zauważać pewne oznaki zmęczenia, podkrążone oczy, obgryzione paznokcie, niedopite mleko, gruba warstwa kurzu na obecnie czytanej książce. Dlatego tak bardzo wyczekujemy wiosny, bo na pewno świeże, ciepłe, a przede wszystkim przesycone zapachami powietrze, da nam, jak co roku, kolejnego kopa, który pozwoli zapomnieć na jakiś czas o zmęczeniu.<br /><br />W międzyczasie na wysokim, RPP'owym szczeblu kilku urzędników wzięło stopy i je obniżyło. W normalnej sytuacji na rynkach finansowych byłaby to dobra wiadomość. Niestety w dzisiejszych czasach obniżanie stóp, nie przynosi oczekiwanych skutków. Dlatego o kredyty hipoteczne jest coraz trudniej, a <a href="http://www.rp.pl/artykul/7,281468_Kredyty_do_przegladu.html" target="_blank">niektóre banki nawet całkiem rezygnują z ich przydzielania</a>. I co my teraz zrobimy? Może się okazać, że znajdziemy to mieszkanie, które nam odpowiada, ale nie znajdzie się bank, który nam to mieszkanie kupi. Ale nie będziemy siedzieć w kąciku i płakać. Już pomału zabieramy się za namawianie banków na nasz kredycik. Zobaczymy co z tego wyjdzie. <br /><br />Znacie może jakiś kurs negocjacji? Chyba by się nam przydał. Choć praktykę mamy już niezłą, a codzienne warsztaty prowadzone są przez najwyższej klasy już-prawie-trzyletniego specjalistę, i to na miejscu, bez wychodzenia z domu. Bodypainting i zabawa do białego rana gratis. Mamy nadzieję, że ze sprzedawcami i pośrednikami pójdzie nam łatwiej.<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-64300861644940462352009-03-22T22:03:00.006+01:002009-03-23T20:55:50.077+01:00TeraźniejszośćNadszedł i minął kolejny weekend. Na blogu nic się prawie nie wydarzyło, poza tym, że zmienił się trochę wygląd strony głównej. Teraz na dzień dobry można poczytać zajawki kilku wpisów a po kliknięciu w "Czytaj dalej..." pojawia się konkretny wpis w całej swej okazałości.<span class="fullpost" id="intertext1"><br /><br />W najbliższym czasie planujemy dodać też listę wpisów posortowaną według ilości komentarzy. Dzięki temu będziecie mogli szybko się dowiedzieć, które wpisy na blogu są najpopularniejsze. Tymczasem zachęcamy do skorzystania z opcji kanałów RSS i subskrypcji e-mailowej. Dzięki temu będziecie informowani o każdym nowym wpisie dokładnie wtedy gdy on się pojawi. Tyle o przyszłości, wróćmy jeszcze na chwilę do przeszłości. <br /><br />Mimo tego, że na blogu wpisów jak na lekarstwo, w sprawie poszukiwania mieszkania nie próżnujemy. Mało tego, zaczęliśmy już płynnie przechodzić do kolejnego etapu a mianowicie poszukiwań kredytu. A żeby było jeszcze ciekawiej, posunęliśmy się nawet do myśli o urządzaniu naszego przyszłego gniazdka. Bieg spraw nabrał takiego tempa z prostej przyczyny. Obejrzeliśmy jakieś mieszkania. Wyzwoliło to w nas potrzebę brnięcia dalej, zasmakowaliśmy w tym. Do tej pory nie byliśmy jeszcze nigdy tak daleko. To prawda, że oglądaliśmy już wcześniej mieszkania, ale do tej pory z myślą o wynajmie. Tym razem oglądaliśmy miejsce, gdzie być może za kilka lat nasze dzieci będą się bawić, uczyć, opowiadać nam o tym jak im minął dzień w szkole, albo zapraszać koleżanki i kolegów. Wiemy, że trudno w to uwierzyć patrząc na nich teraz, ale podobno my też w ich wieku rozbijaliśmy sobie głowy o framugi i byliśmy w stanie, jedząc parówki, wysmarować ketchupem siebie, ściany (pamiętać o farbie, którą można myć do nowego mieszkania), rodziców i kota.<br /><br />W ten sposób, natchnieni, spędzamy każdą możliwą chwilę na porównywaniu. Porównujemy wszystko co nam do ręki wpadnie: oferty deweloperów, kształty mebli, oprocentowanie kredytów, kolory ścian, powierzchnie, kubatury, smaki serków pleśniowych, a jeżeli nic akurat w rękach nie mamy - linie papilarne lewej ręki z liniami papilarnymi ręki prawej. Ponadto spacerujemy. Są to miłe weekendowe, rodzinne spacerki od jednego placu budowy do kolejnego. Okazało się, że nie ma takiej inwestycji w promieniu dwudziestu kilometrów, do której nie bylibyśmy w stanie dotrzeć pieszo z dwoma wózkami, pomiędzy śniadaniem a obiadem.<br /><br />Jak widać, dzieje się. Wczoraj nawet Tata znów wybrał się na <a href="http://www.sbdim.pl/?go=gielda&id=47" target="_blank">targi mieszkaniowe</a>. Wrażenie jest takie, że tym razem wystawców było więcej, choć kilku deweloperów, którzy byli obecni na poprzedniej edycji, tym razem nie dało rady przybyć. Po raz kolejny mieliśmy możliwość poznania naszej zdolności kredytowej, która tym razem waha się w okolicy 350000 złotych. Wiemy już, że jest możliwość skredytowania nie tylko zakupu nieruchomości, ale także jej wykończenie. Niestety, w przypadku "Rodziny...", nadal obowiązuje limit, co oznacza, że wykończenie można skredytować pod warunkiem, że deweloperowi zapłacimy odpowiednio mniej za mieszkanie. <br /><br />A deweloperów na targach było sporo. Oferta bogata i zróżnicowana podobnie jak ceny. Każdy znajdzie coś dla siebie. Można mieć mieszkanie z balkonem wiszącym nad dwupasmówką, albo z możliwością zaglądania do garnków sąsiadom w wielkopłytowcu na przeciwko ewentualnie apartament z widokiem na Wawel z siedemdziesięciometrowym tarasem, otoczony lasem, na malinowo-wrzosowym wzgórzu pod dębem. Podsumowując, znów mamy parę kilo makulatury, kilka propozycji do odrzucenia (o przepraszam - rozpatrzenia), adresy, telefony i mętny obraz rynku nieruchomości.<br /><br />Tak, czy inaczej, w najbliższym tygodniu planujemy odwiedzić jeszcze jakieś mieszkanie. I chyba czas poważniej podejść do banków. Zakasujemy, zakasane już rękawy jeszcze wyżej, prostujemy plecy przygniecione ciężarem codziennych niebanalnych obowiązków związanych z posiadaniem dwójki dzieci, i z nadzieją patrzymy w przyszłość. Patrzymy, patrzymy i chyba gdzieś tam, na linii gdzie niebo łączy się z ziemią, popularnie nazywanej horyzontem, dostrzegamy ledwie widoczny, rozmazany, przysłonięty przez przedstawicieli deweloperów i banków, kształt, który już teraz można rozpoznać jako drzwi. Tak! To są drzwi. Drzwi antywłamaniowe, z wizjerem, w kolorze mahoniu. I wiemy, to już nie przeczucie, że te właśnie drzwi prowadzą do naszego wymarzonego mieszkania.<br /><br />Dobrze, że całe to zamieszanie sprawia nam przyjemność, bo gdybyśmy mieli do tego podchodzić nerwowo, to mogłoby się to źle skończyć.<br /></span>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2461983187243583350.post-43225490157012141052009-03-17T00:21:00.011+01:002009-03-23T20:56:48.407+01:00Pierwsze koty za płotyW miniony weekend wybraliśmy się całą Rodzinką na oglądanie mieszkań. Tak, udało się. Przezwyciężyliśmy wewnętrzne opory i zmęczenie. Zapakowaliśmy się do naszego autka wraz z kompletem wózków i nieodłączną torbą pieluch. Wybraliśmy sobie jedno z nowo powstałych osiedli jako cel i ruszyliśmy w drogę. Pogoda nieomalże wiosenna, ciepłe słonko i uśmiechy na twarzach. Jednym słowem sielanka.<div class="fullpost" id="intertext1"><br /><br />Mieszkania - jak to mieszkania. Niezbyt ich dużo, bo tylko dwa, ale pozwala to na mówienie o nich w liczbie mnogiej. Ściany, podłogi, okna. Tak jak na projektach, ale bardziej rzeczywiste i na wyciągnięcie ręki. Tak naprawdę najistotniejsze okazało się to, co poza mieszkaniami. Czyli widok z okna - czyste powietrze jak również otwarte przestrzenie. A przy dobrej widoczności, podobno można zobaczyć Tatry. Reszta nie była zaskoczeniem. <br /><br />Zwiedzanie zajęło nam chyba z 10 minut. Nie jest łatwo oglądać mieszkania z małym dzieckiem na ręku, goniąc za większym dzieckiem, uważając aby nie dotknąć czegoś, co jeszcze nie służy do dotykania. Dlatego, zapobiegawczo, uzbroiliśmy się w aparat fotograficzny. Mamy teraz ładny zestawik zdjęć. Mimo, że w całym tym zamieszaniu Tata zapomniał sfotografować kuchnię, to i tak polecamy tę metodę. To znaczy metodę z robieniem zdjęć mieszkaniom, a nie metodę z nie robieniem zdjęć kuchniom.<br /><br />Teraz spędzamy całe dnie na poszukiwaniu kolejnego lokum do obejrzenia. Nie chodzi o to, że te były złe. To znaczy, jedno było złe, ale drugie całkiem, całkiem. Tak, czy inaczej, chodzi o to, że to nie jest idealne osiedle. I dużą rolę odgrywa tu fakt, że do centrum miasta prowadzi zaledwie 9 kilometrów jednopasmowej drogi, wzdłuż której w przeciągu ostatnich pięciu lat powstała całkiem spora i bardzo przeludniona dzielnica. Efekt jest taki, że ci, co nie zdążą wyjechać z osiedla do pracy przed piątą rano, mogą się nie trudzić i przy najbliższej okazji zawrócić. Jest wtedy szansa, że wrócą do domu na Teleexpress.<br /><br />Tak więc, my oglądamy zdjęcia i szukamy interesujących ofert, a tymczasem kolejne banki dołączają do programu "Rodzina na swoim". <a href="http://www.aliorbank.pl">Alior Bank</a>, <a href="http://www.getinbank.pl">Getin Bank</a> oraz <a href="http://www.bphbh.pl">Pekao Bank Hipoteczny</a> podpisały umowę z <a href="http://www.bgk.com.pl">Bankiem Gospodarstwa Krajowego</a>. Już od kwietnia będzie można za ich pośrednictwem uzyskać kredyt z dopłatami.<br /><br />Mamy mieszane uczucia, jeżeli chodzi o popularność tego programu. Z jednej strony, wiadomo, pozwala zaoszczędzić trochę pieniędzy na odsetkach. Jednak z drugiej strony może spowodować, że ceny mieszkań nie spadną na skutek kryzysu do takich poziomów, do których mogłyby. Deweloperzy prawdopodobnie pogodzą się niedługo z faktem, że nie uda im się sprzedać mieszkań, bez obniżania cen. Ten proces już widać. Jednak, dla wielu z nich minimalnym poziomem, do którego będą skłonni zejść może być właśnie średni wskaźnik przeliczeniowego kosztu odtworzenia jednego metra kwadratowego powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych na danym obszarze. I może się tak zdarzyć, że uczepią się tych liczb, tak jak my teraz się ich czepiamy. A prawda jest taka, że te liczby nie są małe. Wystarczy przypomnieć sobie ceny mieszkań sprzed bańki spekulacyjnej - czyli jakichś pięciu lat. Czas pokaże jak się zachowają ceny. My nie rezygnujemy z naszego celu:<br /><blockquote>W tym roku kupujemy mieszkanie.</blockquote><br /><br />Życzymy Wam powodzenia w realizacji Waszych planów. Nie zrażajcie się, jeżeli nie możecie pochwalić się jeszcze żadnymi postępami. My mieliśmy ten problem, przytłaczała nas myśl, że nic się nie dzieje, że czas płynie a plan jak był, tak jest tylko na papierze, ale się nie poddaliśmy. Czasem po prostu jest łatwiej, a czasem trudniej. Wystarczy poczekać na taki dzień, gdy świeci słońce a uśmiech na twarzy gości mimo kupy w pieluszce.</div>Rodzinkahttp://www.blogger.com/profile/06317278397692988961noreply@blogger.com4